obraz

obraz

sobota, 30 grudnia 2017

Magia Świąt

Każdy stół wigilijny ma to jedno puste nakrycie dla niespodziewanego gościa.  Ale czy ktoś pamięta Wigilię, kiedy to miejsce się zapełniło? Moja Wigilia w tym roku była magiczna, bo to właśnie ja zasiadłam przy tym pustym nakryciu. 

Dostałam lot do Warszawy właśnie w Wigilię. Lot popołudniowy, który ląduje w stolicy po godzinie 21. W większości domów już po Wigilii. Dalsza podróż do rodziny zajęłaby mi kolejne parę godzin. Ustaliłam więc z mamą, że odwiedzą mnie z rodziną w Warszawie w pierwszy dzień Świąt. Mamę korciło do samego końca, żeby wsiąść w pociąg i przyjechać jeszcze dwudziestego czwartego.. Ale nie mogłam zgodzić się na to, żeby podczas gdy wszyscy zasiadają do wigilijnej kolacji, moja mama siedziała sama w przedziale jakiegoś pociągu. Zgodziła się więc (z trudem) na pierwsze święto. 

Wśród załogi były jeszcze dwie Polki. Zakładałam, że rozjadą się do domów zaraz po locie. A tu niespodziewanie jedna z nich, Marta, zaprosiła wszystkich do siebie na Wigilię, bo w ten wieczór nikt nie powinien być sam. I tak oto ja i dwie Tajki wylądowałyśmy na późnej kolacji wigilijnej pod Warszawą. Okazało się, że mama Marty też jest stewardessą i wie, co to znaczy być w Święta daleko od domu. Stąd zaproszenie. 

I tak oto magia Świąt zgromadziła przy stole siedem osób z lotniczej rodziny. Dzięki temu Święta te będą niezapomniane.