Czego się nie robi dla/z miłości. Kiedy wszystko dookoła wydaje się być różowe, inne sprawy przestają być takie ważne, a zamiast stąpać twardo po ziemi, unosimy się lekko ponad nią, zapominając o całym bożym świecie. Albo już później, kiedy zaczynamy myśleć trochę bardziej racjonalnie, planujemy przyszłość ze swoim wybrankiem/wybranką i nie wyobrażamy sobie, żeby tej osoby mogło przy nas nie być. Robimy wszystko, żeby już zawsze było tak, jak jest teraz. Jesteśmy nawet w stanie uwierzyć, że zapięcie kłódki z naszymi imionami i wyrzucenie kluczyka nam w tym pomoże.
Nie wiem, gdzie narodził się ten zwyczaj, znalazłam różne wersje. Jedną z nich są starożytne Chiny. Dziś w każdym większym mieście można znaleźć miejsce, do którego ciągną zakochani, żeby zapieczętować swój związek. Brookliński Most w Nowym Jorku, Bell Tower w Perth w Australii, Kładka Bernatka w Krakowie, ale gdzież lepiej zostawić dowód swojej miłości, jak nie w mieście zakochanych - Paryżu.
Przewodniki turystyczne albo też wyszukiwarki internetowe odsyłają w pierwszej kolejności do mostu Pont des Arts, łączącego Luwr z Instytutem Francuskim, ale ja spacerując przy katedrze Notre Dame, wzdłuż Ile de la Cite - wysepki znajdującej się na Sekwanie - dotarłam do mostu Pont de l'Archeveche. A tam barierki mostu obsypane kłódkami. Jedna zawieszona niemalże na drugiej. Małe, duże, o różnych kształtach, z wygrawerowanymi imionami lub zwyczajnie pomazane markerem. Znalazłam nawet blokady do rowerów zapięte na moście (im większy zamek, tym większa miłość?). Nie widać żadnego prześwitu, ani milimetra wolnej przestrzeni pomiędzy nimi. Ciekawe jak wygląda dno rzeki w tym miejscu - całe usiane kluczykami. Jak to się stało, że drugi most został cały "oblepiony" symbolami niezerwanej miłości? Wyczytałam, że w 2010 roku władze Paryża usunęły kłódki z Pont des Arts po tym, jak dwie części balustrady nie wytrzymały ciężaru kłódek (albo wyznań miłości w nich zawartych) i runęły znienacka do wody. Dla bezpieczeństwa usunięto więc wszystko. Wtedy to turyści i mieszkańcy Paryża zaczęli przychodzić na inny, wspomniany już przeze mnie most Pont de l'Archeveche. Ale długo nie trzeba było czekać, żeby oryginalne miejsce kłódek znów się zapełniło. W końcu balustrady obu mostów pokryły się złoto-miedzianymi ciężarkami. Władze miasta ponownie zaczęły walkę. Najpierw grzecznie, poprzez promowanie innych czynności. Zamiast wieszania kłódek, proponowali zakochanym zrobienie selfie na moście. W pewnym sensie się to udało, bo ludzie najpierw wieszali kłódki, a potem robili sobie z nimi zdjęcie. Ale władzom chyba nie o to chodziło. Podjęto więc inne działania. Rozstawiono znaki w kształcie serca i naklejki na chodnikach, które przyjaźnie informowały turystów, że mosty nie są w stanie wytrzymać więcej gestów miłości. Zakryto balustrady planszami, na których wymalowano graffiti. Ale i to nie powstrzymało zakochanych. Kiedy zabrakło miejsca, kłódki wieszano na innych kłódkach, zawsze w jakiś sposób odnajdując dostęp. Rok temu po raz kolejny ponad 2m balustrady zawaliły się, przytłoczone ciężarem. Na szczęście nie wpadły do wody, tylko do wewnątrz. Codziennie po Sekwanie przepływa wiele statków i stateczków z setkami turystów na pokładzie. Gdyby taka balustrada spadła im na głowy, to dopiero odczuliby ciężar czyjejś miłości. Ostatecznie, podczas jednej z moich ostatnich wizyt w Paryżu na początku czerwca, lokalne stacje i gazety trąbiły o tym, że właśnie zaczęto wielkie oczyszczanie mostu Pont des Arts. (zdjęcia z oczyszczania mostu - ze strony theguardian.com).
Ponad milion kłódek ważących 45 ton usunięto z mostu razem z barierkami. Mieszkańcy proponują, żeby je przetopić na jakiś pomnik zakochanych, ale ostateczna decyzja jeszcze nie została podjęta. Znalazł się też jeden człowiek, Phileas Fiquemon, który próbował niektóre kłódki "ocalić". Zbierał stare klucze i za ich pomocą próbował otworzyć jak najwięcej zamków. Zebrał w ten sposób kilkaset kłódek, a teraz szuka ich właścicieli przez internet. Nie do końca jestem przekonana co do trafności jego decyzji. Jeśli już para uwierzyła, że zamknięcie kłódki i pozbycie się klucza zapieczętuje ich miłość, to co się na myśl nasuwa, jeśli jakiś obcy facet tą kłódkę otworzył? No właśnie.. Brawo, panie Phileas...
A Pont de l'Archeveche dalej stoi sobie obsypany...
ciekawie wyglądają te mosty, ale faktycznie jak w końcu któraś balustrada runie na turystów będzie kiepsko=\
OdpowiedzUsuńNo właśnie słyszałam o tych zakazach dotyczących kłodek. W Warszawie też były próby umieszczania dowodów miłości na jednym z mostów (chyba Śląsko-Dąbrowskim), ale raczej się nie przyjęło:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńto już powoli wygląda jak skup metalu a nie most :)
OdpowiedzUsuńcoś ostatnio cicho tutaj jest ani postu ani wykazów lotów mam nadzieje ze to już nie koniec :(
OdpowiedzUsuń