Urlop się skończył, wypoczęłam jak należy, wystarczy chodzenia po ziemi, trzeba znowu wzbić się w chmury! I tak już jeden stand by za mną, tym razem mnie nigdzie nie wyciągnęli. Drugiego dnia dali mi lot charytatywny do Bahrajnu, który przeleciał (dosłownie i w przenośni) w oka mgnieniu. Na kolejne dni wysyłają mnie do Chin, co mi się podoba, bo Zakazane Miasto w Pekinie ciągle jest do zaliczenia.
Przy poprzednim moim wpisie na blogu pojawił się komentarz od anonimowego czytelnika, w którym zawarty był link do obszernego artykułu na temat QA. Z owego artykułu wynika, że QA to zło, zło i jeszcze raz zło, bo... i tu szereg zarzutów, skarg i zażaleń. I powstaje pytanie: skoro z mojego blogu wynika, że to taka wspaniała praca, na jaką każdy chętny przygód i podróżowania powinien się zdecydować, a jednocześnie w internecie pojawia się mnóstwo artykułów i komentarzy na "nie" (przy czym ten podesłany mi w komentarzu jest najbardziej oskarżający, jaki do tej pory miałam okazję przeczytać), to o co chodzi?! Kto tu kłamie?!
Moi drodzy, nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Osoba wyrzucona z pracy lub taka, która sama się zwolniła z takich, czy innych powodów, zawsze będzie mieć ukryte żale, które będą wypływać na wierzch przy każdym wspomnieniu danej firmy. Natomiast osoba pozytywnie nastawiona do życia (i pozytywnie "kopnięta", tak jak ja :P) będzie zadowolona z tego co ma, pomimo tego, że takie czy inne szczegóły się jej nie podobają, ale są do zaakceptowania. Podam kilka przykładów z artykułu.
Autor narzeka, że mieszkania, które firma zapewnia nie są wysokiej klasy wieżowcami z nie wiadomo jak cudnym widokiem, siłownią i basenem, co ponoć było obiecane podczas rekrutacji. Budynki są "co najwyżej 10 piętrowe", okolica niebezpieczna, a dziewczyny zaczepiane przez włóczących się dookoła podejrzanych ludzi. Po pierwsze, nikt nie obiecywał drapaczy chmur z basenem. Siłownia jest niewielka, ale wystarczająca, a i tak nie ma w niej nigdy tłumów. Wiadomo, że nikt za darmo nie będzie rozdawał mieszkań w najdroższej okolicy w mieście, więc jeśli ktoś się spodziewa widoku z okna na plażę, to owszem, będzie zawiedziony. Budynki rozmieszczone są po całym mieście, za wszystkie się nie mogę wypowiadać. Moja okolica jest spokojna i przyjemna. Prawda, że niektóre budynki mają za sąsiadów pracowników z Nepalu, Indii, czy innego Bangladeszu. Mężczyźni zostawiają swoje żony na miesiące i lata i przyjeżdżają tu do pracy. Nic więc dziwnego, że jak dziewczyny wybierają się na zakupy w obcisłych jeansach i szpilkach, to się panowie ślinią. Ale żeby któryś z nich zaczepiał - tego to nie słyszałam. Wystarczy trochę oleju w głowie. Jak ktoś wnosi pochodnię i baniak benzyny do lasu, to niech później nie płacze, że się poparzył.
Do każdego budynku mieszkalnego wchodzi się za pomocą karty z czytnikiem. Każde wejście i wyjście jest więc automatycznie odnotowywane. Prawdą jest, że codziennie trzeba wrócić do swojego mieszkania najpóźniej o 3.30 w nocy. Ta reguła jest przedstawiana już podczas dnia rekrutacji. Jeśli nie jesteś w stanie jej zaakceptować, to nie aplikuj o pracę. Jeśli akceptujesz - to nie marudź. Cytat z artykułu: "So far, the most common reason for crew members losing their jobs is not adhering to the curfew rule". [Dotychczas najczęstszym powodem utraty pracy jest nieprzestrzeganie tej zasady] Oczywiście! I nie rozumiem, co w tym dziwnego. Jest ustalona zasada, na którą się zgadzasz. Łamiesz ją - ponosisz tego konsekwencje.
Część artykułu o związkach pomiędzy członkami załogi mnie rozbawiła. Wiadomo, nikt nie chce oglądać flirtującej ze sobą załogi, czy pokątnie wymienianych uśmieszków na pokładzie, bo takie zachowanie jest nieprofesjonalne. Ale żeby szpiegowali i sprawdzali kiedy, kto i jak często się odwiedza? A potem zwalniali oboje? Jedna wielka bzdura. Znam pary, które są ze sobą miesiące, lata i nic takiego miejsca nie miało.
Papierosy. QA ma zasadę "zero tolerancji" dla papierosów. Już kiedyś wspominałam o tym, co spotyka pasażera przyłapanego na paleniu w samolocie. Członek załogi (nie licząc pilotów) podpisując kontrakt przyznaje, że jest osobą niepalącą. Więc jeśli później zostanie przyłapany na paleniu, oznacza to, że skłamał przy podpisywaniu kontraktu. Dlatego jest to jednoczesne ze zwolnieniem z pracy. Ludzie z natury lubią kombinować i co sprytniejsi znajdują sposoby, jak obejść lub nagiąć denerwujące ich zasady. Ale to już na własne ryzyko. Jednym się udaje, innym nie.
Mogłabym tak komentować każdy akapit po kolei, bo w artykule jest wiele informacji, które są śmieszne, z którymi się nie zgadzam, albo które są po prostu czymś normalnym, a nie czymś, na co się narzeka. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że wszystko zależy od tego, jak się na sytuację spojrzy i jak się do tego nastawi. I to powtarzam każdemu, który próbuje mi zepsuć humor podczas lotu narzekając na Katar i na QA. Nie podoba się? Nikt tu na siłę nie trzyma, nikt nie zmusza do przyjechania tutaj i do rozpoczęcia zupełnie nowego rozdziału w życiu. Ja mogę się tylko wypowiadać za siebie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że decyzja o wyjeździe do Kataru i podjęciu tej pracy była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
Pozdrawiam wszystkich zadowolonych i niezadowolonych.
Przy poprzednim moim wpisie na blogu pojawił się komentarz od anonimowego czytelnika, w którym zawarty był link do obszernego artykułu na temat QA. Z owego artykułu wynika, że QA to zło, zło i jeszcze raz zło, bo... i tu szereg zarzutów, skarg i zażaleń. I powstaje pytanie: skoro z mojego blogu wynika, że to taka wspaniała praca, na jaką każdy chętny przygód i podróżowania powinien się zdecydować, a jednocześnie w internecie pojawia się mnóstwo artykułów i komentarzy na "nie" (przy czym ten podesłany mi w komentarzu jest najbardziej oskarżający, jaki do tej pory miałam okazję przeczytać), to o co chodzi?! Kto tu kłamie?!
Moi drodzy, nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Osoba wyrzucona z pracy lub taka, która sama się zwolniła z takich, czy innych powodów, zawsze będzie mieć ukryte żale, które będą wypływać na wierzch przy każdym wspomnieniu danej firmy. Natomiast osoba pozytywnie nastawiona do życia (i pozytywnie "kopnięta", tak jak ja :P) będzie zadowolona z tego co ma, pomimo tego, że takie czy inne szczegóły się jej nie podobają, ale są do zaakceptowania. Podam kilka przykładów z artykułu.
Autor narzeka, że mieszkania, które firma zapewnia nie są wysokiej klasy wieżowcami z nie wiadomo jak cudnym widokiem, siłownią i basenem, co ponoć było obiecane podczas rekrutacji. Budynki są "co najwyżej 10 piętrowe", okolica niebezpieczna, a dziewczyny zaczepiane przez włóczących się dookoła podejrzanych ludzi. Po pierwsze, nikt nie obiecywał drapaczy chmur z basenem. Siłownia jest niewielka, ale wystarczająca, a i tak nie ma w niej nigdy tłumów. Wiadomo, że nikt za darmo nie będzie rozdawał mieszkań w najdroższej okolicy w mieście, więc jeśli ktoś się spodziewa widoku z okna na plażę, to owszem, będzie zawiedziony. Budynki rozmieszczone są po całym mieście, za wszystkie się nie mogę wypowiadać. Moja okolica jest spokojna i przyjemna. Prawda, że niektóre budynki mają za sąsiadów pracowników z Nepalu, Indii, czy innego Bangladeszu. Mężczyźni zostawiają swoje żony na miesiące i lata i przyjeżdżają tu do pracy. Nic więc dziwnego, że jak dziewczyny wybierają się na zakupy w obcisłych jeansach i szpilkach, to się panowie ślinią. Ale żeby któryś z nich zaczepiał - tego to nie słyszałam. Wystarczy trochę oleju w głowie. Jak ktoś wnosi pochodnię i baniak benzyny do lasu, to niech później nie płacze, że się poparzył.
Widok na moją okolicę |
Do każdego budynku mieszkalnego wchodzi się za pomocą karty z czytnikiem. Każde wejście i wyjście jest więc automatycznie odnotowywane. Prawdą jest, że codziennie trzeba wrócić do swojego mieszkania najpóźniej o 3.30 w nocy. Ta reguła jest przedstawiana już podczas dnia rekrutacji. Jeśli nie jesteś w stanie jej zaakceptować, to nie aplikuj o pracę. Jeśli akceptujesz - to nie marudź. Cytat z artykułu: "So far, the most common reason for crew members losing their jobs is not adhering to the curfew rule". [Dotychczas najczęstszym powodem utraty pracy jest nieprzestrzeganie tej zasady] Oczywiście! I nie rozumiem, co w tym dziwnego. Jest ustalona zasada, na którą się zgadzasz. Łamiesz ją - ponosisz tego konsekwencje.
Część artykułu o związkach pomiędzy członkami załogi mnie rozbawiła. Wiadomo, nikt nie chce oglądać flirtującej ze sobą załogi, czy pokątnie wymienianych uśmieszków na pokładzie, bo takie zachowanie jest nieprofesjonalne. Ale żeby szpiegowali i sprawdzali kiedy, kto i jak często się odwiedza? A potem zwalniali oboje? Jedna wielka bzdura. Znam pary, które są ze sobą miesiące, lata i nic takiego miejsca nie miało.
Papierosy. QA ma zasadę "zero tolerancji" dla papierosów. Już kiedyś wspominałam o tym, co spotyka pasażera przyłapanego na paleniu w samolocie. Członek załogi (nie licząc pilotów) podpisując kontrakt przyznaje, że jest osobą niepalącą. Więc jeśli później zostanie przyłapany na paleniu, oznacza to, że skłamał przy podpisywaniu kontraktu. Dlatego jest to jednoczesne ze zwolnieniem z pracy. Ludzie z natury lubią kombinować i co sprytniejsi znajdują sposoby, jak obejść lub nagiąć denerwujące ich zasady. Ale to już na własne ryzyko. Jednym się udaje, innym nie.
Mogłabym tak komentować każdy akapit po kolei, bo w artykule jest wiele informacji, które są śmieszne, z którymi się nie zgadzam, albo które są po prostu czymś normalnym, a nie czymś, na co się narzeka. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że wszystko zależy od tego, jak się na sytuację spojrzy i jak się do tego nastawi. I to powtarzam każdemu, który próbuje mi zepsuć humor podczas lotu narzekając na Katar i na QA. Nie podoba się? Nikt tu na siłę nie trzyma, nikt nie zmusza do przyjechania tutaj i do rozpoczęcia zupełnie nowego rozdziału w życiu. Ja mogę się tylko wypowiadać za siebie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że decyzja o wyjeździe do Kataru i podjęciu tej pracy była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
Pozdrawiam wszystkich zadowolonych i niezadowolonych.
tak czytam to wszystko i zastanawiam sie czy my obie mieszkamy i pracujemy w tej samej firmie? Owszem praca jest fajna i daje niezle mozliwosci ale nie oszukujmy sie, ze to co opowiadali nam na rekrutacji mija sie z prawda jaka zastajemy tu na miejscu. Pierwsza sprawa to ceny- pisali ze jest tu taniej niz w Dubaju a jest zupelie na odwrot, po drugie - budynki i ich okolice. Na sam budynek nie mozna narzekac poki sie nie widzi innych budynkow, ktore sa wyposazone i ulokowane 1000 razy lepiej od innych. Wiec pierwsze pytanie gdzie sprawiedliwosc pomiedzy wszystkimi Cabin Crew? I nie pisz ze okolice sa ok bo kazdy kto tu mieszka powie, ze jest inaczej. Chocbys ubrala worek to te zboczone dzikusy i tak beda gapic sie jak na malpy w zoo. I takie zachowanie nie jest spowodowane tym, ze zostawiaja swoje zony bo moj Maz tez zostal w Polsce i nie zachowuje sie jak niewyzyty zboczeniec.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze ze oprocz upiekszonych blogow powstaja artykuly zawierajace prawde o tym wszystkim. Owszem kazda z nas wiedziala o godzinie powrotu o zakazie palenia i zakazie flirtowania z facetami ale zadna z nas nie wiedziala ze bedzie mieszkac w dzielnicy dzikusow, gdzie strach wyjsc nawet za dnia.
Zanim posypia sie zarzuty, polecam przeczytac notatke jeszcze raz. Naposalam wyraznie, ze nie moge wypowiadac sie za wszystkie budynki QA w Doha. Mieszkam w jednym i jestem z niego i z okolicy bardzo zadowolona. Moze akurat dobrze mi sie trafilo, nie wiem. Poza tym w calej notatce chodzi o to, ze wg mnie wszystko zalezy od nastawienia. Jesli jest pozytywne, to nawet z glupimi nskazami, zakazami i innymi zasadami da sie zyc.
OdpowiedzUsuńTak już jest, że się taki nie narodził co by wszystkim dogodził. Widocznie niektórzy mają mniejsze oczekiwania, niektórzy większe. Jedni będą się wkurzać, że w pokoju hotelowym nie ma miski z owocami a drudzy jak taką dostaną to dwa dni będą szczęśliwi chodzić ;)
OdpowiedzUsuńZ resztą bloga piszesz Ty Martyna. "Anonimowy" też może założyć takiego i opisać co się nie podoba ;)
Nie, nie mam nic przeciwko takim komentarzom. Kazdy ma prawo do swojego zdania i ja to szanuje. Dokladnie to samo zrobilam w mojej notatce - wyrazilam swoje zdanie. I przepraszam, jesli kogos urazilo to, ze jestem zadowolona ze swojej pracy i miejsca w ktorym zyje lub to, ze widze swoja prace w pozytywnych barwach.
OdpowiedzUsuńtak jak napisalam -praca jest fajna i daje mozliwosci!!!!!!
OdpowiedzUsuńMoje obuzenie wyniklo z faktu, ze krytykujesz kogos kto napisal kilka slow prawdy. Ja tez jestem osoba pozytywnie nastawiona do zycia i zawsze staram sie szukac samych pozytywow ale nie mam zamairu sama przed soba klamac, ze osoby ktore nas tu sciagnely zamydlily nam oczy swoimi opowiastkami z ksiezyca;/ I nie oszukujmy sie ale tu chodzi o cos wiecej niz metaforski "kosz z owocami". Kiedy w gre wchodza porwania i gwalty dziewczat na tych obskurnych dzielnicach to raczej ciezko dopatrzyc sie pozytywow ;/
i wybaczcie mi ze nie caluje QA po nogach za to ze pozwolili mi mieszkac w tej "pieknej" okolicy! Bloga nie mam zamiaru prowadzic bo mam cikawsze rzeczy do robienia w swoim zyciu. I dla jasnosci to nie pisze jako osoba razona lecz rowniez chcialam sie podzielic swoimi spostrzezeniami. Owszem kazdy ma prawo do swojego zdania i caly zachwyt rozumiem ale po prostu uwazam ze zastanowilaybm sie 10 razy zanim bym tu przyjechala gdybym wiedziala gdzie bede mieszkac bo naprawde boje sie wychodzic nawet po glupie mleko ;/ i przepraszam jesli kogos boli ze bardziej martwie sie o swoje zycie niz o opinie QA
Ja teraz byłam na rekrutacji dla QR (niestety nie udało się) ale jakoś dla mnie nie było "mydlenia oczu". Raczej babki mówiły jasno i wyraźnie, nie wyobrażałam sobie nie wiadomo czego. Powiedziały konkretnie na temat pracy, wcale nie zauważyłam tutaj "bajek".
OdpowiedzUsuńTakie dzielnice jak opisujesz wszędzie znajdziesz, nie musisz wylatywać do QA, aby się przejść ulicą i napotkać na "penerstwo" chamstwo i inne takie.
A jak tak Ci źle tam to czemu nie piszesz prośby o przeniesienie właśnie z takiego powodu?
Z resztą co się dziwić, że ludzie z obcych krajów zwracają uwagę na Europejki? Zupełnie inny typ urody, no i się patrzą.
A z resztą tutaj to też w worku na śmieci wyjdziesz i zawsze ktoś się znajdzie śliniący.
Gwałty, zboczuchy wszędzie to jest
A co jeszcze chciałam dodać o tych śliniących się Mężach którzy żon nie widzieli.
OdpowiedzUsuńNiestety taka prawda nawet u nas w Polsce.
Pracuję w publicznym miejscu (głównie Panowie do nas przyjeżdżają) I szczerze? Takie to zboczeńce że proszę Cię. Wyjechali sobie na tydzień, żony nie widza i już włącza im się ślinotok na ładne zgrabne dziewczyny. A nawet jak żona czeka na nich w domu to też tak mają.
Także w świętości nie wierzę. Wiadomo, Twoj mąż może być Ci wierny ale nie wiesz czy sam się nie ogląda za fajnymi dziewczynami.
Facet bez baby często zachowuje się jak zwierzak (nie urażając, no ale kurcze wiadomo jak to jest. Ludzie tyle tysięcy km od domu nie widzą rodziny itd no wiadomo, że załącza im się instynkt. Najbardziej tym starym dziadom).
stare dziady to juz wogole inny temat... fakt ze tego jest pelno wszedzie ale w innych krajach po ulicy oprocz tych "zboczuchow" chodza tez kobiety a tu sa tylko oni ... nie pisze o przeniesienie bo obiecali nam zmienic zakwaterowanie wiec cierpliwie czekam ale jest co raz gorzej, myslalam ze idzie sie do tego przyzwyczaic ale niestety... i mimo tego ze wszedzie zdarzaja sie przypadki napadow i gwaltow to w Polsce nie mam obaw przed wychodzeniem w ciagu dnia do sklepu sama.
OdpowiedzUsuńPodczas mojej rekrutacji opowiadali nam ze tu jest jak w Dubaju, ze jest pieknie i ze jest tak bezpiecznie ale chyba mieli na mysli samo centrum to wtedy uwierze...
a co do wiernosci facetow to nie uogolniaj bo to tak jak bym napisala ze wszystkie SINGIELKI przyjezdzaja tu dupy dawac arabom lub hindusom ... zreszta c o innego obejrzec sie za dziewczyna a co innego zachowywac sie jakbysmy byli w buszu ...
a tak wogole moja droga jak sie tu dostaniesz i przyjedziesz to wtedy pogadamy... bo nie masz zielonego pojecia o niczym a zabierasz glos. Mialam identyczne podejscie jak Ty zanim postawilam pierwsze kroki w Doha
OdpowiedzUsuńwylatuję w marcu. mam się bać? ;D
OdpowiedzUsuńnie po prostu nastaw sie ze okolice nie sa piekne wiec nie przestrasz sie tak jak ja. Generalnie zasady itp to wszystko znamy i akceptujemy bo podpisalysmy kontrakt jedyne co jest bez sensu to ze wogole nas nie przygotowali na ten wyjazd, kazali zabrac underwear jakby ktos o tym nie wiedzial a nie napisali ze w budynkach jest zimno wezcie jakis koc i ciepla pizame. Pisali ze jest taniej niz w Dubaju, ceny podobne jak w POlsce a g... prawda ceny sa dwa razy wyzsze niz w Polsce. Tak wiec takie blachostki, ktorych jest sporo i to sie kumuluje. Ogolnie reszta jest tak jak sie spodziewalam, surowe zasady ktorych trzeba przestrzegac ale to kazda z nas wie i kazda akceptuje skoro sie decyzduje. Tak wiec poki nie zaczniesz latac to nastaw sie ze zycie tu bedzie ciezkie. Bo podczas szkolenia jest nauka, mieszkanie i zakupy i tak w kolko cale dwa miesiace. No moze po safety robi sie lzej. Wiesz ja na przyklad bardzo zaluje ze nie mialam kogo wypytac o takie proste rzeczy typu jakie ciuchy ze soba zabrac, czy jest cieplo czy tez czasem zimno, co jest w mieszkaniach co zabrac dodatkowo, jak wyglada dzielnica. Gdyby nie oszukali nas ze jest tu tanio nabralabym jedzenia ze soba jak zrobily to Koreanki. Poczatek nie jest latwy, potem bedzie lepiej ;] wiec pamietaj nie przezyj zawalu jak wyjdziesz po pierwsze zakupy i nastaw sie na ciezke pierwsze dwa miesiace ;] no i powodzenia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję, wezmę coś ciepłego i jakieś jedzonko za Twoją radą :) zasady znam i wiem po co jadę, także tu akurat wydaje mi się, że psychicznie się przygotowałam. raczej jestem pesymistką i zakładam, ze będzie bardzo ciężko hehe ;) ale przestraszyłam się tych opowieści o oblechach, za dużo się naczytałam, a jeszcze ostatnio ten zbiorowy gwałt w Delhi...... i wiem oczywiście, że na całym świecie to się zdarza, ale w Polsce nie doświadczyłam nigdy żadnego nawet wzrokowego "molestowania", a zwłaszcza podczas wyjścia po bułki do sklepu.. chociaż może po prostu jestem brzydka - tak też może być ;) ;)
OdpowiedzUsuńTak zabieram głos i będę go zabierać.
OdpowiedzUsuńBo ludzie z natury lubią narzekać, a nie pomyślą, że takie coś jest wszędzie. Doha to nie jest to jakieś szczególne miasto, w którym nie wiadomo co się dzieje.
Wszędzie coś się znajdzie: w Doha zboczeńce w Indiach śmierdziele, w Australii węże tygrysie, które są w samym centrum miasta a jedna kropelka ich jadu zabije 6 osób w ciągu godziny (np w takim Perth).
Ja bym na Twoim miejscu nie czekała tylko pisała prośbę, bo czasem może im się zapomnieć, albo mogą pomyśleć że jak nie marudzi to jej dobrze.
Ja niestety w Polsce doświadczyłam wiele przeróżnych sytuacji, nawet jak z psem na spacer poszłam.
jestem duza dziewczynka i zauwazylam ze wszedzie jest niebiezpiecznie, ale gdyby ktos czytal dokladnie to by wiedzial ze moje narzekanie wynika z faktu ze nas oklamano na rekrutacji opowiadajac ze jest tu tak bezpiecznie, aebysmy anwet w nocy nie baly sie chodzic bo nie ma czego sie bac a ja widze niestety co innego i to mnie irytuje ze po co byly te bajki z ich strony. Dopiero jak tu przyjechalysmy to ktos raczyl nas ostrzec zeby uwazac na ulicach i lepiej nie chodzic pojedynczo. Wiec jesli pojawiaja sie takie ostrzezenia ze strony przedstawicieli firmy to jednak cos sie za tym kryje. Tak wiec moje oburzenie wynika z faktu ze zostalam oklamana a nie z tego ze sobie nie zdaje sprawy z tego co sie dzieje na swiecie. Poza tym juz nie mam ochoty na ten temat dyskutowac bo kazda nowa osoba, ktora spotykam na swojej drodze tu na miejscu ma takie samo zdanie na ten temat wiec nie bede mlodym i nie doswiadczOnym otwierac oczu. Przyjedziesz to sie przekonasz moze polubisz nie slumsy nie wiem ale ja napewno tego nie polubie i nigdy nie przywykne. A jesli chodzi o przeniesienie to tak trzeba sie upominac bo biurowe sprawy zalatwia sie tu jeszcze gorzej niz z Polsce ;/
OdpowiedzUsuńWidze, że gorąco się tu zrobiło :D Nawiązując do Waszych komentarzy, mogłybyście przedstawić ceny niektórych produktów w Qatarze? Czy rzeczywiście życie jest tam drogie?
OdpowiedzUsuńhmmm ... jesli chodzi o jedzenie to np szynka w plastrach 18 qar, mleko litrowe 6 qar, chleb normalny nie gabczasty 13 qar to tak mniej wiecej jak sie szacuja podstawowe produkty, tanie maja przyprawy i bardzo duzy wybor no i owoce i wazywa roznie, generalnie wiekszosc produktow droga bo sprowadzana z daleka...
OdpowiedzUsuńcale szczescie taksowki sa tanie, tzn normalne ceny wiec spoko bo bez taxi tu sie nie da zyc. Jesli chodzi o jakies uslugi to np fryzjer 120 podciecie, wlosow, masaz 250, minicure 140
to tak mniej wiecej wyglada
dzięki bardzo ;)
OdpowiedzUsuńSorry my comment isn't in Polish...
OdpowiedzUsuńSo many people complain about things that can't be controlled by QR. Doha weather? QR can't control it. Expensive food in Doha? Qr can't control it. Single men in Doha? QR can't control it. Wherever they put the staff apartments there will be men living in that area. You just have to ignore them. If they don't attempt to do anything to you, then you will be fine. Just stay on the well lighted streets. Of course QR can't afford to put every staff in the fanciest apartments in Doha. Having seen QR staff apartments, I agree they are very normal apartment buildings. Nothing special. Plus no place in Doha is really dangerous, Doha has a very low crime rate.
Could you please make a post and just explain all the rules to eliminate all the rumors? Addressing these issues please:
1) How long before duty must you be in your apartment?
2) When can you have visitors?
3) Can you leave the layover hotel alone without permission?
4) What times must you be in your apartment? Can you leave your apartment under any circumstances?
5) If a passenger complains, are you automatically fired?
6) Can you date or get married? What happens?
7) Can you be fired for no reason?
8) Have their been many issues with crew not getting their pay?
Hopefully your answers can clear up all the rumors. Thank you, and your blog is wonderful :-)
Zgadzam się z Tobą w 1000000% Nie podoba się, to nikt Cię tutaj nie trzyma! ;) Zasady są, ale każdy znał je od początku i można się spokojnie dostosować. Nie ma na co narzekać, szczerze mówiąc w Doha spędzasz kilka dni w miesiącu więc nie odczuwasz tego aż tak :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny,zdecydowanie nie rozumiem tego calego narzekania...nikt nikogo nie zmuszal tam jechac,a i pewnie po zobaczeniu tych "tragicznych warunkow mieszkaniowych i gapiacych sie dzikusow" moglyscie zebrac rzeczy i wrocic do kraju,droga otwarta...Poza tym sama praca daje wiele mozliwosci,dosyc dobre pieniadze i przy odrobinie checi mozna zobaczyc kawalek swiata. Dziewczyny,jesli nie odpowiada wam politika firmy,to jest wiele innych lini lotniczych,europejskich,w bardziej cywilizowanych krajach!
OdpowiedzUsuń