obraz

obraz

piątek, 2 grudnia 2011

I po wolnym

Ze względu na ostatnie doniesienia mediów (nie wiem, nie śledzę, ale taką notatkę mamy na naszej stronie internetowej) zmniejszyliśmy częstotliwość lotów do Syrii. Zamiast 10 lotów tygodniowo pozostało 7. Mój lot z 28 grudnia wypadł z grafika, więc po powrocie z Hong Kongu czeka mnie jeszcze jedna "STAND BYowa" niespodzianka.

4 dni wolnego minęły jak z bata strzelił, ale udało mi się zrobić kilka pożytecznych rzeczy. Między innymi wymieniałam w końcu mój zalany zmywaczem do paznokci dokument. Miesiąc z nim latałam i na szczęście nigdzie nie miałam problemów. Zazwyczaj wszędzie sprawdzali nasze identyfikatory w pierwszej kolejności, a ten mam w stanie idealnym. Sama wymiana wadliwego dokumentu trwała... 15 minut. Spodziewałam się dnia lub kilku, bo jestem przyzwyczajona do polskich standardów i pełnej biurokracji. Gdybym wiedziała, że po 15 minutach sprawa będzie załatwiona, poszłabym dużo wcześniej, nie czekając na kilka dni wolnego.

Resztę czasu spędziłam ze znajomymi. Na basen i plażę już jest za zimno, bo przyszła katarska zima. Wieczorami mamy po 18 - 20 stopni, ale przez spory wiatr i wilgotność odczuwalna temperatura jest trochę niższa. W każdym bądź razie bez kurtki nie da się już wieczorkiem posiedzieć przy herbatce (tak, wiem, każdy inny Polak powiedziałby pewnie "przy piwku", ale niestety nie tutaj).

Ale chciałam się podzielić jeszcze jedną rzeczą, drobnostką, błahostką, głupotką - niech każdy sobie nazwie po swojemu. Wiadomo, że człowiek uczy się całe życie. Ja właśnie nauczyłam się czegoś bardzo praktycznego. Założę się, że każdy z Was, kto robi zakupy w dużych supermarketach ma u siebie w kuchni szufladę, przegródkę w szufladzie lub jakiekolwiek inne miejsce na jednorazowe torby foliowe. "Jednorazowe", jak sama nazwa wskazuje, powinny być wykorzystane tylko raz. Ale któż z nas stojąc z garścią pełną reklamówek nad koszem na śmieci nie pomyślał "Przydadzą się jeszcze" i nie wcisnął ich do jednego z pustych garnków na przechowanie? Wiem, że w Polsce supermarkety starają się ograniczać ich dystrybucję, ale czasami nie da się uniknąć wydania kilkudziesięciu groszy więcej na kilka foliowych skrawków, które później plączą się po mieszkaniu. Otóż nauczyłam się co z tymi fantami robić - wystarczy odpowiednio je złożyć. Instrukcja poniżej :)

Rozłożyć płasko i rozprostować reklamówkę.
Zgiąć reklamówkę wzdłuż (szerokość jednego
"ucha") i zwinąć do końca.
Powinniśmy otrzymać mniej więcej taki płaski
pasek.

Zaczynamy od spodu reklamówki.
Zaginamy jeden róg formując trójkąt.
Przekładamy trójkąt wzdłuż powstałej krawędzi.

Ponownie składamy wzdłuż krawędzi.
Czynność powtarzamy aż do całkowitego
zwinięcia reklamówki.


Kiedy zostanie końcówka, z której
nie da się już uformować trójkąta...
... należy odchylić delikatnie jedną z ostatnich
warstw reklamówki i "wcisnąć" tam końcówkę,
która nam została.

Tak powinna wyglądać nasza reklamówka
po poprawnym zwinięciu.

A oto cały zestaw, który normalnie
zająłby całą szufladę.

Może ktoś znał tę metodę już wcześniej. Ja poznałam ją niedawno i bardzo mi się spodobała. Każda rzecz, która pomaga w zorganizowaniu miejsca pracy - nie zależnie od tego, czy w danym momencie jest to biurko, czy kuchnia - jest pożyteczna.

Wracam teraz do pakowania walizki, bo rano ruszam do Rzymu!


Ciekawe ile osób teraz wstanie i spróbuje poskładać swoje reklamówki ;) Pozdrawiam i powodzenia!


1 komentarz:

  1. bardziej niż samo składanie siatki spodobał mi się pomysł z jakim to wykonałaś :D ekstra :) na pewno spróbuję, tak samo tak to składanie koszulki w 5 sekund :P

    miłego Rzymu :)

    OdpowiedzUsuń