obraz

obraz

środa, 21 listopada 2012

Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych

Miejsce to od początku było celem tego wyjazdu do Waszyngtonu. Data wyjazdu przypadła na dwa dni przed wyborami prezydenckimi w USA, więc spodziewałam się nie wiadomo jak ozdobionych ulic, balonów, transparentów, plakatów, nie wiem, czegokolwiek! A tu nic. Miasto nie zmieniło się nic, od mojej poprzedniej wizyty. Inne były kolory drzew, ale to już zasługa Matki Natury. A nam się wydawało, że tylko w Polsce mamy piękną jesień.





Udałam się do tej samej stacji metra co ostatnio, żeby swój spacer zacząć w tym samym miejscu. W Waszyngtonie wszystkie ważne miejsca: Biały Dom, Kapitol, muzea, biblioteki, archiwa i pomniki są w tej samej okolicy. I tak po kolei mijałam Narodowe Muzeum Historii Amerykańskiej, Muzeum i Instytut Smithsona, Narodową Galerię Sztuki, aż dotarłam do Kapitolu. Po drodze natknęłam się na tablicę postawioną przy ogrodzeniu, za którym trwały prace budowlane. Wyjaśniała ona, że ów remont ma za zadanie poprawić jakość... trawnika. Prace potrwają do stycznia 2013. Dopiero wtedy dokładnie się przyjrzałam i faktycznie trawa była bardziej zielona po wyremontowanej już stronie :) No proszę, a u nas po prostu idą i sieją... W każdym razie, po obfotografowaniu Kapitolu z każdej strony i pana policjanta na motorze (jego tylko z jednej strony), dotarłam w końcu do Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych. 

Budynek Instytutu Smithsona



Kapitol




Sam fakt, że jest to największa biblioteka świata, gromadząca ponad 142 mln różnego rodzaju dokumentów robi wrażenie. Do tego sam budynek - przepiękny. Byłam zachwycona! Biblioteka znajduje się w trzech różnych budynkach, ma ponad dwadzieścia czytelni. Niestety, w każdej sekcji jest zakaz fotografowania. Nie chciałam ryzykować, więc grzecznie stosowałam się do zakazu w prawie każdym miejscu. Prawie, bo jednego nie mogłam sobie odpuścić. Czytelnia główna - dla turystów wstępu nie ma. Można ją zobaczyć jedynie z tarasu obserwacyjnego. Akurat natrafiłam tam na grupę z przewodnikiem, więc posłuchałam sobie ciekawych informacji o wystroju czytelni, o statuach tam się znajdujących i o ciekawostkach związanych z kręceniem filmu "Skarb Narodów: Księga Tajemnic". Poczekałam aż grupa z przewodnikiem się oddali, aparat miałam w gotowości. Wszyscy wyszli, został tylko jeden oglądający pan po pięćdziesiątce. Widziałam jak się czai i rozgląda, więc jasne było, że chce zrobić to samo co ja. Jakoś tak mi się raźniej zrobiło. Wyciągnęłam aparat, pstryk, pstryk i w nogi! Pan zrobił dokładnie to samo.



Biblia Gutenberga


I przyczajone zdjęcie czytelni głównej.

Dopełnieniem wizyty miało być zobaczenie oryginalnej Deklaracji Niepodległości. Nie wiem skąd wzięłam tą informację, ale byłam przekonana, że znajduje się ona właśnie tutaj. Jak się okazało, tu była tylko wystawa o historii podpisania tego właśnie dokumentu. W sklepiku z pamiątkami można było kupić replikę za 8 USD (nie tak jak w filmie "Skarb Narodów" za 35 USD!!!), ale sam papier znajduje się w Narodowym Archiwum USA. Dowiedziałam się o tym pod koniec swojej wycieczki, kiedy trzeba było już się zbierać w drogę powrotną do hotelu. Zostawiłam więc sobie tą przyjemność na następny raz, w końcu w grafiku listopadowym miałam Waszyngton dwa razy. I oto jestem właśnie teraz w hotelu w Waszyngtonie, ale w stronę Deklaracji mogę sobie tylko pomachać, bo dziś jest Święto Dziękczynienia i wszystko jest zamknięte. Pozostaje mi tylko zejść do restauracji i zamówić sobie indyka przed lotem powrotnym do Doha...


Album ze zdjęciami z listopadowego Waszyngtonu:
Waszyngton, USA 04-05.11.2012

1 komentarz:

  1. Zdjęcie przyczajone warte było ryzyka - pięknie tam!

    OdpowiedzUsuń