obraz

obraz

poniedziałek, 3 października 2011

Szkolenia ciąg dalszy


Kilka ostatnich dni szkolenia było trochę mniej stresujących, niż poprzednie. Ale mniej stresujących jeśli chodzi o naukę, bo co do samego tematu – można by dyskutować.

CRM – Crew Resource Management
Czyli jak poprawić bezpieczeństwo podczas lotu, unikając bardzo niebezpiecznego czynnika, który jest przyczyną 73% wypadków lotniczych. Panie i Panowie, przedstawiam BŁĄD CZŁOWIEKA. To nie zawodzące maszyny, pogoda, czy cokolwiek innego najczęściej sprawia, że coś idzie nie tak. To zła komunikacja między załogą, złe podejmowanie decyzji, stres, itp. Szkolenie odbywało się w Hotelu Mercury, do naszej grupy dołączyło czterech Pierwszych Oficerów (stereotyp o przystojnych pilotach został obalony) i pan, który pracuje przy układaniu naszych grafików. Przez dwa dni szkolili nas, jak pracować nad sobą, jak sobie radzić ze stresem, a nawet jak i w jakich warunkach najlepiej spać, żeby uniknąć skutków wywołujących zmęczenie, stres i wszystkich innych złych następstw. Oczywiście teorie zostały podparte przykładami z życia, czyli kolejnymi katastrofami lotniczymi. A to załoga się skupiła na zepsutych kołach podwozia i kiedy tak sobie krążyli nad miastem zastanawiając się co robić, skończyło im się paliwo. 10 ofiar, 24 osoby ranne. Innym razem zignorowano uwagi pasażerów o gromadzącym się lodzie i śniegu na skrzydłach, nie usunięto lodu, maszyna nie była w stanie wzbić się w powietrze i 15 sekund po starcie – kraksa, 24 ofiary. Ale najbardziej przerażające było to, że największa jak dotąd w historii katastrofa lotnicza z 1977 roku na Teneryfie, gdzie zginęły 583 osoby, była również spowodowana przez człowieka. I to nie w powietrzu, ale na pasie startowym, kiedy dwie maszyny z pełnymi bakami paliwa zderzyły się we mgle. Nie będę opisywać szczegółów, kto miał się wystraszyć, ten już się wystraszył, a jeśli ktoś potrzebuje większego dreszczyku emocji, niech sobie wpisze w Google „Teneryfa  1977”. Na nas podziałało, wystraszyłyśmy się wszystkie i obiecałyśmy dobrze komunikować się ze sobą i nie dać się takim dziadom, jak stres, zmęczenie itp. Szkolenie zakończyło się częścią o pracy w zespole.

DGC – Dangerous Goods
Czyli przedmioty przechowywane w bagażach i wnoszone przez pasażerów na pokład, które mogą stanowić niebezpieczeństwo. Na to szkolenie wywieźli nas na pustynię, do Qatar Aeronautical College. Cały dzień spędziłyśmy z dwoma angielskimi pilotami, o typowym brytyjskim akcencie. W końcu ktoś, kto ma trochę większe pojęcie o Polsce. Poprzedni instruktorzy tylko o naszym kraju słyszeli, za to jeden z dzisiejszych Brytyjczyków był nawet kilka dni w Krakowie. Zapamiętał, że mamy tam bardzo dużo klubów, dyskotek i miejsc, gdzie można zapalić shishę. Obstawiam więc, że był na wieczorze kawalerskim, jak większość Brytyjczyków ;)
Oczywiście nie obeszło się bez kolejnych katastrof i wypadków, wywołanych tym razem przewozem nieodpowiednich materiałów. Po jednym z takich wydarzeń (tym razem był to pożar lotu cargo, nikt nie ucierpiał, poza samym samolotem) Qatar Airways wprowadziło całkowity zakaz przewożenia baterii litowych. Ale może nie będę Was zanudzać takimi szczegółami. Wróciłam do mieszkania, przespałam się trochę, bo od dwóch dni trzyma mnie gorączką. Wieczorem chciałam się trochę zrelaksować oglądając TV. Trafiłam na wiadomości, gdzie wypowiada się jakiś al-Megrahi odpowiedzialny za podłożenie bomby w samolocie, który eksplodował nad Lockerbie w 1988 roku zabijając 258 pasażerów i 11 osób na ziemi. KONIEC! Wyłączam TV, wyłączam komputer, idę spać. Przez ostatni miesiąc nasłuchałam się i obejrzałam już tyle katastrof lotniczych, że mogę zacząć pisać encyklopedię.

 


I tylko gdzieś w oddali widać miasto...



Jutro mamy ostatnią część dotyczącą bezpieczeństwa – Security. Pojutrze zaczynamy Pierwszą Pomoc. Z przerażeniem stwierdzam, że czas bardzo szybko leci. Za dwa tygodnie o tej porze będę już po pierwszym locie obserwacyjnym do Dubaju…

2 komentarze: