obraz

obraz

sobota, 15 października 2011

Wodowanie w Dubaju


To był długi dzień. Pobudka o 4 rano (godz. 3 czasu polskiego), autobus podjechał o 5.00 i zabrał nas na lotnisko. O 7:10 wylot do Dubaju. Oczywiście obserwowałam wszystko dokładnie, bo mój pierwszy lot obserwacyjny będzie w to samo miejsce i o tej samej porze, więc serwis na pokładzie będzie dokładnie taki sam. Inny będzie tylko samolot, bo dzisiaj lecieliśmy Boeingiem 777, a w poniedziałek mój chrzest bojowy będzie na Airbusie 330-200.

Obserwowałam każdy szczegół: jak stewardessy się zachowywały, kiedy zmieniły buty, gdzie je schowały, kiedy zdjęły czapkę, zmieniły marynarkę, uzbrajały drzwi, sprawdzały się nawzajem, przekazywały informacje do CSD (Cabin Service Director – szef/szefowa załogi podczas danego lotu), jak reagowały na polecenia wydawane przez kapitana i CSD. Swoją drogą, wreszcie rozumiem te wszystkie komunikaty podczas lotów. Pomimo tego, że miałam do tej pory na swoim koncie już ponad 10 lotów jako pasażer, to nigdy nie udało mi się zrozumieć wszystkich komunikatów angielskich, chociaż bardzo się starałam. Nie chodzi nawet o sam język, ale o jakość przekazów – zniekształcony głos, trzaski, zakłócenia, itp. Teraz w końcu wiem, o co chodzi. Lot trwa niecałą godzinę, z czego 10 minut na wystartowanie i 10 na lądowanie. Ledwo wystartowaliśmy, dostaliśmy poranną kanapkę i już trzeba było z powrotem zapinać pasy. Coś m się zdaje, że poniedziałkowy lot przeleci bardzo szybko. Dosłownie i w przenośni ;)

Dotarliśmy do Dubaju. Niestety w planie nie było ani trochę czasu wolnego, więc na zwiedzanie wybiorę się tam innym razem. Podjechaliśmy do Aeronautical College, który z zewnątrz ma kształt samolotu.


Dlaczego Dubaj? Dlatego, że QA nie ma jeszcze swoich symulatorów takich rozmiarów, tylko kilka mniejszych, które mieszczą się w zwykłej klasie. Korzystają więc z uprzejmości konkurencyjnych linii lotniczych z Emiratów Arabskich, płacąc im za to oczywiście grube pieniądze. Ale żebyście czasem sobie nie pomyśleli (muszę stanąć murem za swoim nowym pracodawcą, a co!), w przyszłości QA ma zamiar takie centrum symulacyjne wybudować. Widocznie nie czas na taki wydatek. Poza tym to nie symulatory decydują o jakości linii lotniczych. Z jakichś przyczyn to Qatar Airways dostały pierwszą nagrodę SKYTRAX 2011 World Airline Award podczas gdy wspomniane wcześniej linie Emirates z Dubaju zajmują 10 pozycję. Ale dosyć przechwałek ;)
Symulatory robiły wrażenie. Podczas „lotu” czułyśmy się jak w prawdziwym samolocie; dźwięki i ruchy doskonale odzwierciedlały rzeczywistość. Przećwiczyłyśmy kilka różnych sytuacji. 4 dziewczyny odgrywały rolę załogi, a reszta –pasażerów. Po każdej sytuacji wymieniałyśmy się rolami. I tak na przykład w jednej z nich podczas serwowania posiłku nagle spod siedzenia zaczął się wydobywać dym. Trzeba było zareagować tak, jak nas uczyli. Mnie przypadło gaszenie pożaru piekarnika w kuchni oraz przygotowanie ewakuacji podczas wodowania. Oczywiście było przy tym dużo śmiechu, ale kiedy przyszło do awaryjnego lądowania, gdzie przy zetknięciu z ziemią zaczęło nami naprawdę trząść i rzucać, czy przy dekompresji, kiedy spadły na nas maski tlenowe i czuć było ostry podmuch powietrza, to nasze krzyki nawet nie musiały być udawane. Po tych kilku sytuacjach skakałyśmy ze zjeżdżalni, które się otwierają w sytuacjach awaryjnych, kiedy samolot już wyląduje, ale nie ma przy nim żadnych schodów, czy rękawa prowadzącego do terminalu.


Na koniec najciekawsza część treningu. Każda dostała kamizelkę ratunkową i siup do wody, która za ciepła to nie była. Ale ponieważ ja uwielbiam wodę, bawiłam się przy tym świetnie! Chociaż wdrapanie się na tratwę do najłatwiejszych nie należało.



Jutro wolne. Przestaje też nas obowiązywać godzina policyjna – zakaz wychodzenia po godz. 22. Właściwie to się tylko przesuwa na godzinę 3:30, z tym już można żyć. Ale dziś sobie odpuszczam, chociaż niektóre dziewczyny miały jeszcze siły wybrać się na miasto. Cóż, już nie te lata ;)

W niedzielę ostatnia część szkoleniowa – nie mniej przyjemna niż pozostałe, przynajmniej dla mnie: techniki obezwładniania niebezpiecznych pasażerów :D Myślę, że moje dwuletnie treningi kung fu tu pomogą.
Poniedziałek… - LECĘĘĘĘĘĘĘĘ…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz