To był długi
dzień. Pobudka o 4 rano (godz. 3 czasu polskiego), autobus podjechał o 5.00 i
zabrał nas na lotnisko. O 7:10 wylot do Dubaju. Oczywiście obserwowałam
wszystko dokładnie, bo mój pierwszy lot obserwacyjny będzie w to samo miejsce i
o tej samej porze, więc serwis na pokładzie będzie dokładnie taki sam. Inny
będzie tylko samolot, bo dzisiaj lecieliśmy Boeingiem 777, a w poniedziałek mój
chrzest bojowy będzie na Airbusie 330-200.
Obserwowałam
każdy szczegół: jak stewardessy się zachowywały, kiedy zmieniły buty, gdzie je
schowały, kiedy zdjęły czapkę, zmieniły marynarkę, uzbrajały drzwi, sprawdzały
się nawzajem, przekazywały informacje do CSD (Cabin Service Director – szef/szefowa
załogi podczas danego lotu), jak reagowały na polecenia wydawane przez kapitana
i CSD. Swoją drogą, wreszcie rozumiem te wszystkie komunikaty podczas lotów. Pomimo
tego, że miałam do tej pory na swoim koncie już ponad 10 lotów jako pasażer, to
nigdy nie udało mi się zrozumieć wszystkich komunikatów angielskich, chociaż
bardzo się starałam. Nie chodzi nawet o sam język, ale o jakość przekazów – zniekształcony
głos, trzaski, zakłócenia, itp. Teraz w końcu wiem, o co chodzi. Lot trwa
niecałą godzinę, z czego 10 minut na wystartowanie i 10 na lądowanie. Ledwo
wystartowaliśmy, dostaliśmy poranną kanapkę i już trzeba było z powrotem zapinać
pasy. Coś m się zdaje, że poniedziałkowy lot przeleci bardzo szybko. Dosłownie
i w przenośni ;)
Dotarliśmy do
Dubaju. Niestety w planie nie było ani trochę czasu wolnego, więc na zwiedzanie
wybiorę się tam innym razem. Podjechaliśmy do Aeronautical College, który z zewnątrz ma kształt samolotu.
Dlaczego
Dubaj? Dlatego, że QA nie ma jeszcze swoich symulatorów takich rozmiarów, tylko
kilka mniejszych, które mieszczą się w zwykłej klasie. Korzystają więc z
uprzejmości konkurencyjnych linii lotniczych z Emiratów Arabskich, płacąc im za
to oczywiście grube pieniądze. Ale żebyście czasem sobie nie pomyśleli (muszę
stanąć murem za swoim nowym pracodawcą, a co!), w przyszłości QA ma zamiar
takie centrum symulacyjne wybudować. Widocznie nie czas na taki wydatek. Poza
tym to nie symulatory decydują o jakości linii lotniczych. Z jakichś przyczyn
to Qatar Airways dostały pierwszą nagrodę SKYTRAX 2011 World Airline Award podczas gdy
wspomniane wcześniej linie Emirates z Dubaju zajmują 10 pozycję. Ale dosyć
przechwałek ;)
Symulatory robiły
wrażenie. Podczas „lotu” czułyśmy się jak w prawdziwym samolocie; dźwięki i
ruchy doskonale odzwierciedlały rzeczywistość. Przećwiczyłyśmy kilka różnych sytuacji.
4 dziewczyny odgrywały rolę załogi, a reszta –pasażerów. Po każdej sytuacji
wymieniałyśmy się rolami. I tak na przykład w jednej z nich podczas serwowania
posiłku nagle spod siedzenia zaczął się wydobywać dym. Trzeba było zareagować
tak, jak nas uczyli. Mnie przypadło gaszenie pożaru piekarnika w kuchni oraz
przygotowanie ewakuacji podczas wodowania. Oczywiście było przy tym dużo
śmiechu, ale kiedy przyszło do awaryjnego lądowania, gdzie przy zetknięciu z
ziemią zaczęło nami naprawdę trząść i rzucać, czy przy dekompresji, kiedy
spadły na nas maski tlenowe i czuć było ostry podmuch powietrza, to nasze
krzyki nawet nie musiały być udawane. Po tych kilku sytuacjach skakałyśmy ze
zjeżdżalni, które się otwierają w sytuacjach awaryjnych, kiedy samolot już
wyląduje, ale nie ma przy nim żadnych schodów, czy rękawa prowadzącego do
terminalu.
Na koniec
najciekawsza część treningu. Każda dostała kamizelkę ratunkową i siup do wody,
która za ciepła to nie była. Ale ponieważ ja uwielbiam wodę, bawiłam się przy
tym świetnie! Chociaż wdrapanie się na tratwę do najłatwiejszych nie należało.
Jutro wolne.
Przestaje też nas obowiązywać godzina policyjna – zakaz wychodzenia po godz.
22. Właściwie to się tylko przesuwa na godzinę 3:30, z tym już można żyć. Ale
dziś sobie odpuszczam, chociaż niektóre dziewczyny miały jeszcze siły wybrać
się na miasto. Cóż, już nie te lata ;)
W niedzielę
ostatnia część szkoleniowa – nie mniej przyjemna niż pozostałe, przynajmniej dla mnie:
techniki obezwładniania niebezpiecznych pasażerów :D Myślę, że moje dwuletnie
treningi kung fu tu pomogą.
Poniedziałek… -
LECĘĘĘĘĘĘĘĘ…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz