obraz

obraz

środa, 20 lutego 2013

"Zakuty łeb"

Manila, Filipiny. Bardzo miłe wspomnienia z tym miejscem, a to dlatego, że w październiku 2011 był to mój pierwszy samodzielny lot, po dwóch lotach obserwacyjnych, podczas których miałam jeszcze plakietkę TRAINEE zamiast mojego imienia. Pamiętam moment, kiedy weszłam do pokoju hotelowego. Po raz pierwszy w życiu miałam okazję nocować w takim hotelu. Ochom i achom nie było końca.




Tym razem mój pobyt na Filipinach był bardzo krótki. Jedynie 17 godzin. Przylecieliśmy przed północą czasu lokalnego, więc od razu poszło się spać po 8-godzinnym locie. Następnego dnia o 14:05 już była zbiórka, więc czasu starczyło jedynie na spacer po okolicy. Nie wyspałam się przed lotem powrotnym, bo miałam przed sobą 9 godzin lotu... jako pasażer. Czasami zdarza się tak, że lecimy większym samolotem, np. Boeingiem 777-300, gdzie w klasie ekonomicznej mamy 356 pasażerów. A loty w takie miejsca jak Filipiny są prawie zawsze pełne. Dlatego potrzeba 10 osób na samą klasę ekonomiczną. Wracamy Airbusem 330-200 z 236 pasażerami, dlatego 10 osób to za dużo. Więc odsyłają 4 osoby wcześniejszym lotem. A że ów wcześniejszy lot ma już kompletną załogę, odsyłają nas jako pasażerów. W biznes klasie :))) Oczywiście za te godziny lotu nie mamy płacone, bo przez całe 9 godzin nie pracujemy, tylko śpimy i oglądamy filmy. Taki lot nazywamy "deadheading". Szukałam tłumaczenia na polski tego słówka. I jak to w języku angielskim bywa, jedno słowo ma kilka znaczeń. I oprócz tego, które tu jest odpowiednie: deadheading - pusty przewóz; posiadacz darmowego biletu jest też inne: deadheading - zakuty łeb/pała, dureń, imbecyl. Mało tego! To drugie zawsze pojawia się na pierwszym miejscu! Tak więc wracałam sobie z Filipin jako zakuta pała w kasie biznesowej :D A co, grunt to mieć dystans i umieć żartować z siebie ;) Przy okazji miałam okazję zobaczyć, jak to wygląda od strony pasażera. I faktycznie, tam to dopiero widać owe 5 gwiazdek, którymi się szczycimy. Żadnych plastików na stoliku, talerze porcelanowe, kieliszki kryształowe, posiłki podawane jak w wysokiej klasie restauracji. Zdjęcia ze strony internetowej QA nie są wcale przesadzone.



I kilka zdjęć z krótkiego pobytu w Manili:
Manila, Filipiny, 17-18.02.2013

Teraz szykuję się na lot do mroźnej Polski. Ale od razu uprzedzam, że mam niedosyt czasu spędzonego z rodziną, więc i ten pobyt poświęcę swoim najbliższym. Wszelkie inne piwka i kawy będą musiały zaczekać. Ale pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie. A skoro takie promocje ostatnio się pojawiły, może ktoś się odważy na wycieczkę do Kataru? :)


5 komentarzy:

  1. Martyna ale fotek z niemieckiej "Lufty" to Ty nam nie promuj ;) Pozdro, Szymon

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa, na googlach szukałam, to dlatego :p Już usuwam i dzięki za cynk ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie miłego pobytu w mroźnej i bardzo śnieżnej Polsce!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. te hotele!!! uwielbiam :)
    i chciałabym kiedyś polecieć pierwszą klasą..

    OdpowiedzUsuń
  5. luzik Martyna ;) konkurencję też trzeba docenić chociaż lata daleko z tyłu ;) Pozdro

    OdpowiedzUsuń