obraz

obraz

piątek, 15 marca 2013

Ciężkie życie cabin crew


Odwiedziła mnie niedawno moja dobra znajoma, Pani Rzeczywistość. 

I tak dla wszystkich, którzy patrzyli na mój grafik było oczywiste, że lecę do Francji. Paryż - piękne uliczki, bagietki i wino. Spacer pod Wieżą Eiffela  Pola Elizejskie, wizyta w Muzeum de Louvre, Wersal, czy co jeszcze się komu z Paryżem kojarzy. A tymczasem jak było naprawdę? Po nocce spędzonej na lotnisku w Abu Dhabi powinnam się przespać w dzień, ale organizm jakoś się buntował. O 23.00 byłam już gotowa do lotu do Paryża, spać (jeszcze) się nie chciało. Start zaplanowany na 1:40 niestety opóźnił się z powodu opóźnionego załadunku cargo. Niestety pilot nie poinformował o przyczynach opóźnienia ani załogi, ani pasażerów, co zazwyczaj robi, żeby się ludzie nie wiercili niecierpliwie na siedzeniach. To przysporzyło nam jednego oburzonego pasażera, który przyszedł specjalnie na to się pożalić. Biedny nie mógł spać, bo nie wiedział jaka jest przyczyna 50-minutowego opóźnienia. Na trasie nadrobiliśmy 20 min, ale lądowanie i tak zamiast 6:55 było o 7:30 rano, czasu lokalnego. Zanim pożegnaliśmy wszystkich pasażerów, uwinęliśmy się ze sprawdzeniem samolotu i przejściem przez kontrole na lotnisku, minęło trochę czasu. W hotelu byliśmy o 8:30, gdzie razem z kluczem do pokoju dostaliśmy rozpiskę - pobudka o 18:30, godzinę później wyjazd na lotnisko. 10 godzin w Paryżu. Nie, przepraszam, 10 godzin w hotelu obok lotniska oddalonego o 30 km od Paryża.

Awaria boeinga namieszała wszystkim w planach, pisałam już o tym nie raz. Nasze linie też musiały wprowadzić dwie duże zmiany, z czego jedna dotknęła także mnie. Po pierwsze, nowe połączenie Doha - Chicago otwierane w kwietniu, będzie początkowo obsługiwane cztery razy w tygodniu, a nie siedem, tak jak planowano. Ponieważ dreamliner jest cały czas uziemiony  trzeba wykorzystać Boeinga 777, który mógłby w tym czasie obsługiwać inną trasę, dlatego to komplikuje sprawę. I tak wróciłam wymęczona z Paryża, sprawdzam swój grafik, a tam przy locie do Chengdu pojawiła się tajemnicza literka "U". Oznacza to "unfinalized", czyli cały czas coś jest kombinowane przy tym locie. Zniknęło też oznaczenie samolotu Airbusa A330, który był wcześniej przypisany do tego lotu. Pomyślałam, że może zastanawiają się który samolot tam posłać. Niestety, następnego dnia lot zniknął całkowicie z mojego grafika, a w jego miejsce pojawił się nieprzewidywalny stand by. Oficjalnie zostało ogłoszone, że trasa do Chengdu zostanie otwarta... we wrześniu. Do tego czasu Boeing powinien się uporać z naprawą 787. Więc nie dla mnie misie panda. Czekam grzecznie na jakiś nowy kraj w moim grafiku.

I tak latam ciągle w te same miejsca, przez co nie mam o czym pisać. Waszyngton odwiedziłam po raz czwarty, z wielkimi chęciami do wyjścia na miasto. Niestety zostały ostudzone przez ulewny deszcz, który padał przez cały dzień. Dwie dziewczyny z załogi nie chciały sobie zamoczyć butków, więc zamówiły taksówkę, żeby zabrała je do centrum handlowego oddaloneo od hotelu o... 270m (nie przesadzam!). Jutro Kuwejt - godzinka lotu, więc pójdzie szybko. Mały problem: wśród załogi jest osoba i imieniu HUI. Nie wiem jeszcze, czy to chłopak, czy dziewczyna, ale zwracanie się do niej/niego po imieniu może być ciekawe ;)


Jeszcze jedna sprawa. Jakiś chochlik wdarł mi się ostatnio na bloga, przenosząc na dół strony wszystko, co miałam na pasku bocznym. Według ustawień wszystko jest w porządku, informacje powinny być po prawej stronie, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu pojawiają się na spodzie. Jak będę miała chwilę, zwrócę się do jakiejś mądrej, informatycznej głowy po pomoc.

8 komentarzy:

  1. No i tak jest, że czasami latanie tysięcy kilometrów staje się.. powszednie. Aż niewiarygodne ;) ale po słabych lotach, mogą zjawić się te lepsze? Zaciskamy zęby i czekamy na kwiecień :) Kwiecień jest super.

    OdpowiedzUsuń
  2. smallgosia part II16 marca 2013 19:07

    ps. jak się wchodzi w tryb komentarzy, to prawy pasek jest już na swoim miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. witam,

    Martyno to juz ostatnie pytnie o urlop,objecuje!Nie bede juz meczycI;)Mam pytanie,czy macie cos takiego jak urlop bezplatny,jesli juz wykorzystacie platny urlop? Pytam,poniewaz moja mama choruje i chcialabym czesciej bywac o ile to w ogole mozliwe...

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś takiego jak urlop bezpłatny, ale w tym przypadku każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie, więc za dużo tu nie podpowiem.

      Usuń
    2. Dziekuje za odpowiedz

      Usuń
  4. Hej Martyno:) Z zaciekawieniem czytam Twojego bloga i nie mogę się doczekać dalszych postów:) Jak każdy mam kilka pytań. Będe baaardzo wdzięczna gdy na nie odpowiesz:
    1) Jak wygląda sytuacja z mężem i jego pobytem?
    a)gdy przyjedzie do mnie na urlop - czy może spać u mnie w apartamencie?
    b)gdy mieszka w Doha na stałe -czy tak jak w Emirates dostaje dofinansowanie do mieszkania i dojazdu do pracy abysmy mogli zamieszkac razem?
    2) Pisałaś, że trzeba meldować się w hotelu najpóźniej o 3.30 - czy dotyczy to tylku pobytu w Doha czy na layoverach rowniez? Oraz co w sytuacji gdy mam 3 dni offa - mogę sobie gdzieś jechać na te 3 dni czy potrzebuję specjalną zgodę?
    Będę Ci baaaaardzo wdzięczna za pomoc!

    Pozdrawiam, Magda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpowiadam :)
      1. Mąż podczas odwiedzin niestety nie może zostać u Ciebie. Może Cię odwiedzić w ciągu dnia, ale nie może nocować. Jeśli przeprowadzi się do Doha na stałe, to tak jak piszesz o Emiratach, tak jest i tu. Dostajesz miesięczne dofinansowanie na mieszkanie. Nie wiem natomiast jak jest z transportem do pracy.
      2. Godzina 3.30 obowiązuje tylko w Twoim mieszkaniu w Doha. Podczas layoverów nie ma tej zasady. Kiedy masz 3 dno wolne, oczywiście możesz jechać gdziekolwiek chcesz.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Dzięki wielkie za odpowiedź:) Pozdrawiam i czekam na dalsze posty! :)) Magda

    OdpowiedzUsuń