I stało się. Nowe lotnisko w Doha, które miało być otwarte lata świetlne temu, w końcu działa. Miało być w 2009 roku, jest w 2014. Lepiej późno, niż wcale. Od 30 kwietnia 2014 część linii lotniczych ląduje już w nowym miejscu. Ale dopiero 27 maja linie Qatar Airways, duma narodowa Kataru ;) przeprowadziły się całkiem na nowe włości. Nie miałam jeszcze możliwości pobiegania tam z aparatem, bo kiedy jestem w mundurze muszę zachować profesjonalny wygląd, a nie biegać jak turysta z aparatem, a już na pewno nie z telefonem. Wykorzystam więc zdjęcia z serwisu dohanews.com.
Nowe lotnisko jest piękne. Trochę przypomina mi to w Singapurze. Długie korytarze, ruchome chodniki, mnóstwo stanowisk check-in (dokładnie 138), sklepy, restauracje (nawet jedna ma mieć napoje alkoholowe w menu!), kawiarnie, nie wszystkie jeszcze otwarte. Dywany na podłodze, kwiaty, kilkumetrowe zielone bambusy, ściany wodne zapewniające relaksujący szum wody albo przyspieszające poszukiwania łazienki. Monitory tu, ekrany tam, znalazło się nawet kilka dzieł sztuki, o których za chwilę. Na zewnątrz fontanny, jeziora, pełno zieleni. Śmiało można powiedzieć, że Doha w końcu doczekała się reprezentacyjnego międzynarodowego lotniska. Nie będzie już wycieczki autobusem z lotniska do samolotu. Wszystkie maszyny połączone są rękawami z terminalem na czas boardingu. Nie będzie już godzinnego oczekiwania w kolejce po przylocie do Doha. Cały Katar jest dumny z tego przedsięwzięcia. Nawet powitanie, które jest wygłaszane w samolocie tuż po wylądowaniu zawiera pełno ochów i achów, przez co ciągnie się w nieskończoność (zwłaszcza, że wygłaszane jest w dwóch językach, angielskim i arabskim), co dla pasażerów może być irytujące.
Jeśli ktoś z Was wyczuł w powyższym akapicie nutkę sarkazmu, to się nie myli.
Meczet |
Wieża Kontroli Lotów |
Wszystko ładnie i pięknie, lotnisko jest super. Co prawda mamy teraz po każdym locie przymusowy spacer 20-minutowy, żeby wyjść z lotniska, a dojazd do domu zajmuje co najmniej 20 minut dłużej. Sporo rzeczy i rozwiązań jest jeszcze niedopracowanych, ale to wszystko przyjdzie z czasem.
No i ten miś...
Lotnisko jest upiększone kilkoma dziełami sztuki. A to statua oryxa (antylopy), która jest również w logo Qatar Airways, więc jest to całkiem zrozumiałe. Duński artysta Tom Claassen wstawił tu swoje dzieło "Playground". Jest i "Koń pustyni" (Desert Horse) Ali Hassana. W przyszłości ma być ich jeszcze więcej. Rzeźby, fotografie, murale. Jednego tylko nie do końca mogę zrozumieć. Pan Urs Fischer ze Szwajcarii postanowił coś wyrazić swoim dziełem w postaci ogromnego, żółtego misia, z oczami z guzików i... lampką biurową nad głową. Ma to związek z dzieciństwem artysty. Najpierw zobaczcie to sami, a dopiero potem powiem, jakie było moje pierwsze skojarzenie.
Powiem szczerze, że mnie to "dzieło sztuki" odstrasza. Może mam wyobraźnię skrzywioną książkami Stephena Kinga, ale moje pierwsze skojarzenie to martwy misio na krześle elektrycznym. Głowa zwisająca w dół, nad głową lampa, martwe czarne oczy...
Koń Pustyni Ali Hassana |
Spacerujące oryxy Toma Claassena |
PlaygroundToma Claassena |
Powiem szczerze, że mnie to "dzieło sztuki" odstrasza. Może mam wyobraźnię skrzywioną książkami Stephena Kinga, ale moje pierwsze skojarzenie to martwy misio na krześle elektrycznym. Głowa zwisająca w dół, nad głową lampa, martwe czarne oczy...
Ale sztukę albo się kocha albo toleruje.
I na koniec z innej beczki.
Moi drodzy, dodajecie mi skrzydeł! Od czasu do czasu dostaję wiadomości z uznaniem co do mojego bloga, czy wykonywanej pracy. Wczoraj dostałam wiadomość od Oli, która znalazła mojego bloga po artykule w Onecie i postanowiła też odmienić swoje życie. I tak rezygnując z pracy biurowej, dziś szykuje się do przeprowadzki do Dubaju, żeby pracować w tamtejszych liniach lotniczych. Gratuluję przede wszystkim decyzji, bo od tego wszystko się zaczyna. To ten najtrudniejszy moment, kiedy postanawia się zostawić dotychczasowe życie i ruszyć w nieznane. Kto ma odwagę, niech do nas dołączy!
Lotnisko wygląda imponująco ;) moze kiedyś bedzie mi dane na nim wylądować...nigdy nic nie wiadomo ;) pozdrawiam serdecznie! Uwielbiam tu zaglądać!
OdpowiedzUsuńCiesze sie, bo zobacze to lotnisko juz za 2 miesiace! Lece z Melbourne w odwiedziny do kraju,do Warszawy.Przez Qatar jeszcze nie latalam wiec jestem ciekawa i linii lotniczej i lotniska.A Twoj blog przeczytalam od poczatku i zawsze czekam niecierpliwie na nastepny post.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero zajrzalam do Twojego grafiku na czerwiec--za tydzien bedziesz u nas! Wiem, ze bylas w Melbourne i podobalo Ci sie.Mamy zime i jest dosc chlodno, tylko okolo 15-18 stopni w ciagu dnia i zimne noce,ale slonka duzo.Milego zwiedzania!
UsuńMnie osobiście miś przypomina "Misia" Barei...
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twojego bloga tydzień może dwa temu. przeczytałam całego! od początku do końca :))
OdpowiedzUsuńNie napisałaś nic o Paryżu w maju, a szkoda. Będę czekała na relację z Melbourne!
Pozdrawiam gorąca z Krakowa ;) Podszkolę język i w przyszłym roku startuję.
O Paryżu nic nie było, bo jeden mi usunęli z grafika, a podczas drugiego pobytu zmęczenie było silniejsze ode mnie.
OdpowiedzUsuńNie pamietam juz jak i kiedy dokladnie, ale rowniez niedawno tutaj trafilam i przeczytalam wszystko od poczatku do konca.
OdpowiedzUsuńTemat szczegolnie mnie interesujacy, bo sama mialam zostac stewardessa...Przeszlam wszystkie testy i mialam juz isc na szkolenie, ale zrezygnowalam kiedy dowiedzialam sie, ze swieta w domu spedza sie bardzo rzadko. Mialam wtedy 19 lat i jakos mnie to przerazilo. Czy zaluje? Troche tak, a szczegolnie tego co moglam zobaczyc, bo podrozowac uwielbiam, ale widocznie tak mialo sie potoczyc moje zycie. Inaczej nie poznalabym mojego narzeczonego i nie planowala dzieci w najblizszym czasie :) A swita tak czy inaczej moze jeszcze uda mi sie zwiedzic? Pozdrawiam serdecznie!
nie wykorzystane okazje się mszczą....
Usuńto ja mam nowe marzenie, żeby zobaczyć to lotnisko na własne oczy :D
OdpowiedzUsuńJa bloga czytam hmm ok pół roku bo wydaje mi się że przed świętami (też na onecie) znalazłam notkę o twoim blogu. Praca wg mnie bardzo ciekawa chociaż osobiście mam jakiś wewnętrzny wstręt do j. Angielskiego dlatego nawet nie myślę o zmianie zawodu;p pozdrawiam i czekam na kolejny wpis:)
OdpowiedzUsuńMartyna - cos specjalnie dla Ciebie :)) http://www.youtube.com/watch?v=JYAq-7sOzXQ
OdpowiedzUsuńdziwny ten miś=\ a reszta zdjęć extra
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Czytam twojego bloga z przyjemnością od paru miesięcy!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim w postach nie ma napinki i przechwałek (jak u Twoich koleżanek z "branży" na innych blogach). Rzeczowo, konkretnie, z poczuciem humoru.
Trzymam kciuki za Ciebie, Twoją karierę i tego bloga, bo dostarczacie mi niesamowitej frajdy! :)
Pozdrowienia z Krakowa!!!!
Hej, pan artysta Fischer pochodzi chyba ze Szwajcarii :)) Dotarłaś już tam w ramach swoich lotów ? Pozdrawiam i czekam na kolejne relacje !
OdpowiedzUsuńTak, Szwajcaria, już poprawiam i dziękuję za czujność!
OdpowiedzUsuńDo Zurychu lata Dreamliner, więc tam na razie nie polecę, ale Genewa jeszcze przede mną! :)
Mam dokładnie takie samo skojarzenie z tym misiem jak Ty:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń