obraz

obraz

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Warto być wariatem

Kiedy byłam w Rzymie na początku sierpnia i odpoczywałam po nie do końca udanej wycieczce do Watykanu (relacja niedługo), dotarła do mnie wiadomość o sytuacji na lotnisku w Manchesterze. Dla tych, którzy nie śledzą wiadomości lotniczych krótko wyjaśnię: pewien Brytyjczyk z nieznanych jeszcze przyczyn poinformował załogę podczas lotu z Doha do Manchesteru, że na pokładzie znajduje się bomba. Jak poinformował, kogo i kiedy - tego nie wiem. Wiem tyle, co z wiadomości i oficjalnego oświadczenia QA. 

W takich sytuacjach informacje podawane są do publicznej wiadomości stopniowo. Najpierw więc podano, że możliwa bomba oraz że dwa wojskowe myśliwce Eurofighter Typhoon, należące do Królewskich Sił Powietrznych (RAF) Wielkiej Brytanii, eskortowały Airbusa na lotnisko, samolot wylądował i nikomu nic się nie stało. Ale na wszelki wypadek samolot zaparkowano z dala od terminalu pasażerskiego, a lotnisko zamknięto. Kolejną informacją było to, że policja uzbrojona w paralizatory, wyprowadziła z samolotu jakiegoś delikwenta w zielonej koszulce. Samolot przeszukano, bomby nie znaleziono. Zaczęły się też pojawiać zdjęcia robione telefonami przez pasażerów i świadków zdarzenia. 

Zdjęcie eskortowanego samolotu - ze strony The Guardian

Dzień później wiadomo już było, że to 47-letni Brytyjczyk. A teraz mówi się, że może być niepoczytalny. Zabrano go na badania psychiatryczne. Jakże wygodnie. Zróbmy małe podsumowanie:
  • dwa myśliwce eskortujące samolot na lotnisko,
  • akcja na lotnisku, skrupulatne przeszukanie maszyny,
  • zamknięcie lotniska na 25 minut, a to dla lotniska w Manchesterze oznacza wstrzymanie ruchu dla ok. 1270 pasażerów oraz wstrzymanie 10 startów i lądowań (średnie dane wg statystyk Portu Lotniczego Manchester z maja 2014 roku),

Gdyby nasz śmiałek w zielonej koszulce powiedział, że to był tylko głupi żart, to drogo by go ta zabawa kosztowała. Gdyby mieli go obciążyć kosztami, jakie poniosło lotnisko, nie wypłaciłby się do końca życia. Ani on, ani jego dzieci. No więc co? Niepoczytalny. Nie odpowiada za własne czyny, bo nie wie, co robi i co mówi. Zapewne skończy się na jakiejś terapii w psychiatryku. Dlatego mówię Wam, czasami warto być wariatem...


3 komentarze:

  1. tak najłatwiej.
    gość, który przejechał przez Monciak i molo w Sopocie, potrącając przy tym 23 osoby również jest niepoczytalny.. a dwóch gości, którzy podpalili tęczę w Warszawie są skazani na 5 lat więzienia.

    taka sprawiedliwość. widać, że to na całym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a przykłady takiej "niepoczytalności" można mnożyć w nieskończoność...niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Też na początku sierpnia byłam w Rzymie:))) Może gdzieś się minęłyśmy w drodze do Watykanu.

    OdpowiedzUsuń