Cisza ostatnio na blogu, wiem. Gdzie te czasy, kiedy pisałam przynajmniej pięć postów w miesiącu. (Uwaga, daję sobie 5 minut na narzekanie: START!) Wszystko przez tego mojego kolegę, A380. Lubię go bardzo, jest bardzo elegancki i ekskluzywny, na wszystkich robi wrażenie. Ale napsocił mi w grafiku niemiłosiernie. I tak już psoci od listopada. W pierwszej kolejności obsługuję loty do Londynu i Paryża, na inne nie ma miejsca, że nie wspomnę o krajach, które jeszcze są przeze mnie nieodkryte. Loty bywają wykańczające, a załoga w kółko narzekająca a to na grafik, a to na pracę. To nie pomaga w byciu cierpliwym. Na co czekam? Na to, aż więcej osób zostanie przetrenowanych na ten samolot i linia będzie miała większy wybór załogi, przypisując nas do konkretnych lotów. Czekam też na kolejne "trzystaosiemdziesiątki", które zaczną latać w nowe miejsca i pozwolą mi zapomnieć na chwilę o Paryżu, czy Londynie. Wybaczcie ten lament, ale po prawie trzech i pół roku pozytywnego myślenia na przekór wszystkim i ja mam chwilę słabości. (KONIEC narzekania.)
Właściwie, to nie trzeba daleko podróżować, żeby znaleźć coś ciekawego. Często bywa tak, że im bliżej coś mamy pod nosem, tym trudniej nam tam dotrzeć. Ja postanowiłam sprawdzić, co takiego Katar ma do zaoferowania. To niewielkie państwo, długie na około 170 km, a szerokie zaledwie na 85 km. W jeden dzień spokojnie można objechać wzdłuż i wszerz. O ile się ma samochód 4x4, quada albo wielbłąda. Można jednak trzymać się wybudowanej autostrady nr 1 podążając na północ, następnie odbić w lewo. W ten oto sposób w niecałą godzinę dotrzemy do Fortu Al Zubarah, który w 2013 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Al Zubarah to właściwie nazwa dawnego miasta na północno-zachodnim wybrzeżu Kataru. Pod koniec XVIII i XIX w. miejscowość ta była miejscem wydobycia pereł, a dzięki nadmorskiemu usytuowaniu, rozkwitał tu również handel. W 1811 roku większa część miasta została zniszczona podczas egipskiej wojny przeciw wahhabitom (Wahhabizm - islamski ruch religijny), a wkrótce miejsce to opustoszało całkowicie. Reszty dopełniły piaski pustyni, przykrywając pozostałości miasta warstwą złotego piasku. W niedalekiej odległości znajdują się ruiny fortu Qal'at Murair, który miał bronić między innymi dostępu do studni z wodą pitną. W tym samym celu w 1938 roku wybudowano Fort Al Zubarah, nazwany na cześć miasta, które niegdyś się tu znajdowało.
Fort o pochyłych ścianach ma trzy wieże okrągłe i jedną kwadratową. W ścianach wież znajdowały się otwory wentylacyjne. Żaden z otworów nie był jednak prostym przebiciem z jednej strony muru na drugą. Kanały były na tyle zakręcone, aby umożliwić przepływ powietrza, a jednocześnie zatrzymać ewentualne pociski nieprzyjaciela. Po środku znajduje się spory dziedziniec. Pomieszczenia i korytarze ukryte w murach fortu kiedyś pełniły rolę magazynów, dziś są wypełnione plakatami, tablicami informacyjnymi oraz wystawami. Można się z nich dowiedzieć czegoś o początkach wybrzeża Półwyspu Arabskiego, poczytać trochę o historii, czy obejrzeć, jak postępowały prace renowacyjne. Grube mury doskonale bronią przed upałem (miejsce odwiedziłam w lipcu), dając przyjemne poczucie chłodu, kiedy tylko wejdzie się do środka. Na miejscu był tylko jeden człowiek, strażnik przy wejściu. Mając więc fort na wyłączność, oczywiście weszłam do każdego zakamarka.
W 2013 roku fort razem z ruinami miasta Al Zubarah został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, co upamiętnia ciekawy pomnik postawiony przed fortem.
Skoro ostatnio nie mam na koncie odwiedzonych nowych zakątków świata, to postaram się Wam pisać troszkę więcej o samym Katarze i panujących tu zwyczajach. W końcu to życie nad Zatoką Perską...
Skoro ostatnio nie mam na koncie odwiedzonych nowych zakątków świata, to postaram się Wam pisać troszkę więcej o samym Katarze i panujących tu zwyczajach. W końcu to życie nad Zatoką Perską...
Zubarah Fort, Katar, Lipiec 2014 |