"Czwarta nad ranem. Może sen przyjdzie..." w głowie rozbrzmiewają słowa piosenki "Czarny blues o czwartej nad ranem" Starego Dobrego Małżeństwa. Ale szybko zostają zakłócone przez nawoływania do modlitwy z pobliskiego meczetu... Przespałam może trzy godziny. Tuż po 1 w nocy oczy otworzyły mi się szeroko i tyle by było z mojego spania przed lotem do Stanów. Lodówka pusta, bo zapasy wyczerpały się podczas moich ostatnich 4 dni wolnych, a przede mną długi pobyt poza Katarem, więc zakupy odłożyłam na później. Ale uchowała mi się jedna paczka hamerykańskich ciasteczek do upieczenia. Wiecie, Amerykanie uwielbiają kupować w supermarkecie jedzenie, które już jest prawie gotowe. No to dawaj, piekarnik na 180 stopni i pieczemy. Skoro i tak niedługo przyjdzie mi się szykować do lotu, a o spaniu nie ma mowy, no to chociaż zrobię coś pożytecznego i napiszę Wam o moim grafiku, zajadając ciastka i popijając herbatkę.
Kto pamięta moją zeszłoroczną majówkę nad wodospadem Niagara? Oj co to była za podróż. Piękno natury tak mnie wtedy urzekło, dodało takiego pozytywnego kopa, że na cały rok mi starczyło. Tym razem na majówkę dostałam dokładnie ten sam lot. Ale powtórki z rozrywki nie będzie. Lot jest bowiem do Montrealu. Stamtąd nad Niagarę jest jeszcze 7 godzin jazdy samochodem. Wtedy się na to zdecydowałam, bo celem była Niagara, Niagara i tylko Niagara. Teraz zobaczę co sam Montreal ma do zaoferowania.
Celowałam też w Europę, a dokładnie Włochy i Hiszpanię. A dostałam dwa razy Paryż i Londyn. Oba loty są znane jako dość pracowite, zwłaszcza, że są w ciągu dnia. Pasażerowie więc nie śpią, oglądają filmy, czytają książki, gazety i rozmawiają między sobą, a my tylko biegamy między nimi, dolewając szampana, prezentując nowe butelki wina, czy inne drinki z palemką. Ale nie żebym narzekała. W Londynie spotkanie z przyjacielem ze szkolnej ławy już prawie ustawione, a dwa pobyty we Francji będą wyzwaniem, żeby znaleźć tam jakieś nowe, ciekawe miejsce. Planuję też pojawić się na kilka dni w Krakowie. Nie byłam już tam bardzo długo, więc tęskni mi się za tym miejscem. Jest więc na co czekać w maju.
01 - OFF
02-05 - Montreal, Kanada
06-09 - OFF
10 - Bagdad, Irak
11-12 - SBY
13-14 - OFF
15-16 - Paryż, Francja
17/18-19 - Londyn, UK
20-23 - OFF
24-25 - Paryż, Francja
26/27-29 - Filadelfia, USA
30 - OFF
31 - Lahore, Pakistan
No i proszę, 45 minut zleciało, mogę już powoli układać włosy, nakładać obowiązkowy (łącznie ze szminką - o zgrozo!) makijaż, mundurek i w drogę. Eeee, to znaczy, w niebo!
Madryt, Hiszpania |
Skoro długo Cię nie było to zobaczysz, że trochę się w Krakowie zmieniło;) A teraz jest wybuch wiosny i wszędzie pachnie, jest zielono a krakowski klimat paruje razem z wiosennym deszczem :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych lotów! :)
OdpowiedzUsuńhehe ostatnie zdanie mi się podobało! :) to w niebo! :)
OdpowiedzUsuńa może jak Paryż to Disneyland? :D
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od dawna...nigdy nie pisalam, czytam i latam razem z Toba, spełniasz moje marzenia...i pewnie wielu tych, którzy też tu zaglądają...ja dzis też nie mogę spać...niestety mnie meczy okropny bol,na który nie mogę wziąć leku,bo tuż obok śpi moje największe szczęście,które moze zglodniec i nie chce by zakazało się chemia ;)... Zawsze marzyłam o takiej pracy, by latać, zabrakło odwagi...nie mogę żałować,bo to co mam też jest cudowne...Nigdy nie lecialam samolotem, ale na 'moim' niebie fruwa ich pelno...czasem podglądam na radarze dokąd leca, często robie zdjęcia śladów jakie zostawiają...moj Syn z zaciekawieniem obserwuje je razem ze mną...Uwielbiam Czytać to co piszesz! Pisz jak najdłużej :) pozdrawiam Cię serdecznie! I dziękuję za tego bloga, bo kazda Twoja podróż jest też moja podróżą ;) A.Rozz
OdpowiedzUsuńTen Pakistan brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńPakistan jak Pakistan. Bagdad - to dopiero brzmi ciekawie!!!
OdpowiedzUsuńCzytamy Cie w Kanadzie. Bardzo jestem ciekawa jakie beda Twoje wrazenia z Montrealu!? Zapraszamy do Toronto nastepnym razem. Przeczytalam Twojego bloga i uwielbiam Twoj styl pisania i poczucie humoru. Tez chcialam kiedys byc stewaredessa, przepraszam powinno byc flight attendant! Pozdrawiam goraco.
OdpowiedzUsuńOba loty, Pakistan i Bagdad, to tylko tak zwane "turnaround", co oznacza, że po wylądowaniu wymieniamy tylko pasażerów i wracamy do Doha. Nie wychodzę nawet z samolotu, niestety (albo stety ;) )
OdpowiedzUsuń