obraz

obraz

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zima, zima, zima

Do Doha przyszła zima. Wieczorami wszyscy zaopatrują się w długie rękawy, swetry, a zmarzlaki (takie jak ja)nawet w kurtki. Temperatura spada nawet do 17 stopni. Tak, tak, wiem, bluźnierstwo! Nawet tutaj słyszę, jak większość z Was się teraz śmieje. Ale kiedy temperatura zmienia się z ponad 40 na mniej niż 20, wiatr dodaje swoje 4 grosze, to wieczorem naprawdę można zmarznąć. Człowiek się szybko przyzwyczaja. Organizm też.

Mimo wszystko, nie zważając na to, że marznę przy 20 stopniach w Doha, brakuje mi zimna. Ale takiego prawdziwego, szczypiącego mrozem w policzki. Więc za każdym razem, kiedy w grafiku widzę "zimne miasto docelowe", uśmiech pojawia się na twarzy, a w głowie rysuje się plan, co zabrać do płaszcza zimowego. A potem okazuje się, że z takich lub innych powodów wcale za dużo czasu na powietrzu nie spędzam. 

Pierwszy z dwóch listopadowych pobytów w Paryżu trwał tylko 20 godzin. Hotel znajduje się przy samym lotnisku, godzinę drogi do miasta. Sam lot jest bardzo męczący, bo lecimy Airbusem A340, ponad 250 osób na pokładzie, a francuscy pasażerowie są naprawdę wymagający. Dlatego po przylocie wyszłam tylko coś zjeść, później wypadało się przespać przed lotem powrotnym, więc czas minął szybko. Drugi wyjazd do Paryża był jeszcze krótszy, bo 18-godzinny. Do tego przylecieliśmy po siódmej wieczorem, więc znów się do miasta nie wybrałam. Miałam już okazję zobaczyć to przepiękne miasto w styczniu i w lutym, dlatego z kolejnym zwiedzaniem poczekam na wiosenny lub letni czas. 

Na lotnisku Charles De Gaulle w Paryżu

Korea Południowa, prognoza pogody: 2-7 stopni w ciągu dnia. W Seulu byłam tylko raz, więc jest jeszcze sporo do zobaczenia. Do tego wyczytałam w Internecie, że akurat w tych dniach otwierają Europejski Market Świąteczny, więc coś co bardzo lubię. Zawsze mnie przyciągały kramy z ozdobami, aniołkami i innymi pachnącymi bibelotami. ALE... no właśnie. Nie przygotowałam się odpowiednio do lotu. Startowaliśmy o północy, w ciągu dnia nie spałam, a w poprzedzającą noc spałam tylko 4 godziny. A tu lot ponad 7-godzinny. Do tego pasażerowie koreańscy - kiedy już zjedzą posiłek i napiją się czerwonego wina, idą spać i grzecznie przesypiają cały lot. O nic nie wołają, toalety sami po sobie sprzątają, więc my kręcimy się tylko po samolocie przez kilka godzin, zastanawiając się w co ręce włożyć. Takie loty są równie męczące jak te, w których nie ma czasu nawet na chwilę usiąść. Dotarliśmy do hotelu wieczorem, ale zrezygnowałam ze wspólnego wyjścia na kolację z załogą. Potrzeba snu wygrała z potrzebą jedzenia, a już na pewno z potrzebą towarzystwa. I jak się położyłam po gorącej kąpieli, tak obudziłam się 14 godzin później. Za późno na wycieczkę do miasta. No trudno. Ale w grudniu już się lepiej przygotuję i mam nadzieję, że polska (Warszawa) i amerykańska (Nowy Jork) zima poszczypią mnie trochę w policzki.


3 komentarze:

  1. winter time! :D

    PS. ile nowych celów Katarskie linie lotnicze otworzyły w 2012? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie powiem ile, ale powiem jakie. Wyjdzie na to samo, a podpowiadania nie będzie ;)

      Warszawa, Polska
      Perth, Australia
      Belgrad, Serbia
      Kilimandżaro, Tanzania
      Yangon, Birma
      Maputo, Mozambik
      Bagdad, Irak
      Baku, Azerbejdżan
      Tbilisi, Gruzja
      Zagrzeb, Chorwacja
      Erbil, Irak

      :))

      Usuń
    2. Zapomniałam o Kigali w Rwandzie ;)

      Usuń