Wróciłam z Kalkuty. I pomimo tego, że miałam listę z miejscami do odwiedzenia w tym mieście, wróciłam z niczym. Dopadła mnie grypa. Już w Jakarcie z nią walczyłam, wygrzewając się w hotelowym łóżku. I zamiast po powrocie zgłosić chorobowe i porządnie się wykurować, to ja się uparłam, że co tam mały kaszel, czy katar. Obskoczę lot bez problemu. Nic bardziej mylnego. Niby mały katar, a podczas startu myślałam, że mi uszy rozsadzi. W trakcie lotu prawe ucho całkiem mi się zablokowało. Musiałam wytężać siły i nadstawiać lewe ucho, żeby słyszeć co ludzie do mnie mówią. W hotelu choróbsko na całego. Ale znowu się uparłam i stwierdziłam, że doktora nie będę wołać, żeby mnie czasem nie uziemił w Indiach. Dałam radę, pasażerów mieliśmy tylko dwóch w klasie biznes, więc przemiła CS z RPA się nimi zajęła.
Niestety wpisu z Kalkuty z kolorowymi zdjęciami nie będzie, ale za to napiszę o czymś innym.
Wiele rozmów się z załogą podczas lotów przeprowadza. I tak ostatnio rozmawiałam z Tunezyjką i Hinduską o zwyczajach małżeńskich. Panowie, żałujcie żeście się w Indiach nie urodzili, bo tam za całe wesele finansowo odpowiedzialna jest panna młoda i jej rodzina. Ale kiedy mówię o weselu, nie mam tylko na myśli wynajęcia miejsca, orkiestry, zapewnienia gościom noclegu, czy jedzenia. W Indiach wesela są obsypane złotem, więc wszystko jest złotem udekorowane. Złoto kupuje panna młoda. Suknia ślubna też jest poobwieszana złotem i najlepiej jeszcze innymi kamieniami. To samo tyczy się biżuterii. Płaci panna młoda. Oczywiście miejsce, jedzenie, komfort gości też jest zapewniony przez rodzinę młodej. Mało tego, pan młody i goście obdarowywani są złotem lub gotówką. Płaci panna młoda i jej rodzina. I niech teraz się zdarzy, że w rodzinie są cztery córki. Powodzenia.
Wiele rozmów się z załogą podczas lotów przeprowadza. I tak ostatnio rozmawiałam z Tunezyjką i Hinduską o zwyczajach małżeńskich. Panowie, żałujcie żeście się w Indiach nie urodzili, bo tam za całe wesele finansowo odpowiedzialna jest panna młoda i jej rodzina. Ale kiedy mówię o weselu, nie mam tylko na myśli wynajęcia miejsca, orkiestry, zapewnienia gościom noclegu, czy jedzenia. W Indiach wesela są obsypane złotem, więc wszystko jest złotem udekorowane. Złoto kupuje panna młoda. Suknia ślubna też jest poobwieszana złotem i najlepiej jeszcze innymi kamieniami. To samo tyczy się biżuterii. Płaci panna młoda. Oczywiście miejsce, jedzenie, komfort gości też jest zapewniony przez rodzinę młodej. Mało tego, pan młody i goście obdarowywani są złotem lub gotówką. Płaci panna młoda i jej rodzina. I niech teraz się zdarzy, że w rodzinie są cztery córki. Powodzenia.
Z kolei na przykład w Tunezji obie strony dzielą się wydatkami. ALE za suknię, makijaż, fryzjera panny młodej i wszelkie dodatki, które upiększają ją w tym dniu, płaci pan młody. On również musi zapewnić sobie i małżonce mieszkanie/dom, w którym zamieszkają po ślubie. Ona za to musi ten dom wyposażyć, włączając takie detale, jak garnki, czy sztućce. Wszystko z góry ustalone kto i co. Nie to co w Polsce. Najczęściej jeśli rodzice nie pomogą, to pierwszy wspólny kredyt młodej pary. Tak na nową drogę życia.
Przypomniała mi się jedna sytuacja podczas lotu między krajami Zatoki Perskiej. Mieliśmy na pokładzie (jeszcze w klasie ekonomicznej) pannę młodą. Siedziała w pierwszym rzędzie w białej sukni, bardzo pięknej i eleganckiej, a jednocześnie skromnej. Włosy oczywiście zakryte, jak na zasady Islamu przystało. O nic nie prosiła. My zresztą nie chciałyśmy jej nawet oferować żadnych napojów. Nie daj Boże coś by się wylało, czy pochlapało.
Zapytałam więc swoją tunezyjską CSD co sądzi o takiej sytuacji, kiedy panna młoda leci już całkiem gotowa na/ze ślubu. Na co usłyszałam odpowiedź, że owszem, czasami przyszły mąż z jakichś powodów nie może się stawić na ślubie w innym mieście. Wtedy panna młoda po ceremonii leci prosto w ramiona ukochanego. No takie życie - ona w Abu Dhabi, on w Dubaju, a małżeństwo trzeba zawrzeć!
Swoją drogą, nie bierzcie tej ostatniej informacji na poważnie. Różnice kulturowe różnicami kulturowymi, ale w zawarcie ślubu bez jednej ze stron jakoś trudno mi uwierzyć.
Przypomniała mi się jedna sytuacja podczas lotu między krajami Zatoki Perskiej. Mieliśmy na pokładzie (jeszcze w klasie ekonomicznej) pannę młodą. Siedziała w pierwszym rzędzie w białej sukni, bardzo pięknej i eleganckiej, a jednocześnie skromnej. Włosy oczywiście zakryte, jak na zasady Islamu przystało. O nic nie prosiła. My zresztą nie chciałyśmy jej nawet oferować żadnych napojów. Nie daj Boże coś by się wylało, czy pochlapało.
Zapytałam więc swoją tunezyjską CSD co sądzi o takiej sytuacji, kiedy panna młoda leci już całkiem gotowa na/ze ślubu. Na co usłyszałam odpowiedź, że owszem, czasami przyszły mąż z jakichś powodów nie może się stawić na ślubie w innym mieście. Wtedy panna młoda po ceremonii leci prosto w ramiona ukochanego. No takie życie - ona w Abu Dhabi, on w Dubaju, a małżeństwo trzeba zawrzeć!
Arabska panna młoda |
Swoją drogą, nie bierzcie tej ostatniej informacji na poważnie. Różnice kulturowe różnicami kulturowymi, ale w zawarcie ślubu bez jednej ze stron jakoś trudno mi uwierzyć.
w islamie zawarcie slubu bez obecnosci jednego ze wspolmalzonkow czytaj pana mlodego to wcale nie taka zadka sprawa, tradycyjny slub islamski to podpisanie umowy malzenskiej w obecnosci urzednika z meczetu, w wielu przypadkach kobieta i mezczyzna podpisuja go siedzac w osobnych pomieszczeniach, a poslaniec oglasze, ze obie strony podpisaly
OdpowiedzUsuńtak wiec panna mloda mogla podpisac u siebie w trakcie uroczystosci rodzinnej, pan mlody podpisal gdzie indzie w obecnosci swojej rodziny i urzednika
sprawe potwierdzono telefonicznie a panne mloda zapakowano do samolotu bo od chwili podpisania kontraktu nalezy juz do rodziny pana mlodego, ktory przejmuje nad nia opieke prawna
W średniowiecznej Europie ślub pod nieobecność jednego z małżonków był dość popularny wśród monarchii i szlachty.
OdpowiedzUsuń