obraz

obraz

czwartek, 30 października 2014

Godzina na lotnisku

10:15 Lądujemy. Kiedy tylko koła dotkną ziemi, słychać dźwięk odpinanych pasów. Wystarczy jeden śmiałek, a za nim idzie cała reszta. Klik.... klik..... klik klik klik klik klik! Przecież samolot wylądował, nikt już nie myśli o tym, że w każdej chwili na pasie startowym może wyskoczyć jakaś nagła sytuacja, kiedy pilot będzie musiał ostrzej zahamować. A wtedy wszyscy ci bez zapiętych pasów w najlepszej sytuacji przytulą się do siedzenia przed sobą.

10:16 Zjeżdżamy z pasa startowego, samolot jedzie coraz wolniej w kierunku terminala. Powtarza się sytuacja z pasami bezpieczeństwa. Jednak teraz pierwszy śmiałek wstaje, otwiera schowek bagażowy nad głową i sięga po swoją walizkę. Za nim cała reszta pasażerów robi to samo. "No bo skoro jedna osoba wstała, to znaczy, że już można". A symbol "zapiąć pasy" świeci się tak tylko dla ozdoby. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że jak samolot się zatrzyma, to i tak będzie trzeba kilka minut poczekać z tymi bagażami, aż my dostaniemy zgodę na otworzenie drzwi. Te kilka minut nikogo nie zbawią.

10:19 Zatrzymujemy się. Odbezpieczamy drzwi, czekamy, aż "rękaw" z lotniska (albo schody prowadzące na płytę) zostanie podłączony. Pasażerowie prawie siedzą nam na plecach, tak im się spieszy. Otwieramy drzwi.

10:22 "Thank you! Bbye! Have a nice day! Thank you! Bbye! Thank you! Have a nice day! Thnak you! Bbye! See you again! Thank you! Bbye! Bbye!" I tak do stu trzydziestu osób. A przecież mamy i samoloty, gdzie wchodzi ponad 200 czy 300 osób. W tym samym czasie słyszymy otwierane drzwi cargo. Zaczyna się wyładowywanie bagaży.

10:28 Wszyscy wysiedli, zaczynamy przeszukiwanie samolotu. Sprawdzamy, czy nie pozostawiono czegoś w kabinie. Zdziwilibyście się, o jakich rzeczach ludzie zapominają. Paszporty, tablety, okulary, czasami całe reklamówki z zakupami z bezcłowego. Zbieramy również słuchawki i koce z każdego siedzenia. Po skończonej pracy dajemy znak grupie sprzątającej, która wchodzi na pokład.

10:33 Zaczyna się sprzątanie. Ekipa sprzątająca ma dokładnie rozplanowane zadania. Kilka osób zbiera śmieci do plastikowych worków, przy czym każda zaczyna w innym rzędzie, żeby sobie nie przeszkadzali. Siedzenia, podłoga, kieszenie w siedzeniu, sprzątają wszystkie śmieci, które da się zebrać ręką. Oczywiście wszyscy wyposażeni w rękawiczki. Inna osoba rozkłada każdy stolik z osobna, spryskuje płynem i przeciera szmatką. Jeszcze inna wymienia nakrycia zagłówków na świeże, nieużywane. Jedna osoba ściąga poszewki od poduszek i pakuje je do plastikowego wora, a druga idzie za nią i zakłada świeże poszewki. W nagłych wypadkach ktoś zajmuje się usuwaniem większych plam, powstałych podczas lotu: napoje, jedzenie, efekty choroby lokomocyjnej. W ekstremalnych przypadkach, na przykład małe dziecko ze słabym pęcherzem, wymienia się całą dolną część siedzenia. Następnie wchodzi osoba z odkurzaczem i czyści cały samolot. Ktoś inny sprząta łazienkę, ktoś inny myję podłogę w galley. W tym samym czasie na dolnym pokładzie ładowane jest już cargo na lot powrotny. Kapitan ubiera żółtą kamizelkę odblaskową i wychodzi z samolotu na obchód. Musi sprawdzić maszynę również z zewnątrz. W środku praca wre, stewardessy mają chwilę na odetchnięcie. Nie wszystkie. Szefowa pokładu załatwia papierkową robotę, a stewardessa z biznes klasy podaje przekąski i kawę dla pilota i pierwszego oficera. W tym samym czasie po drugiej stronie samolotu otwierane są drzwi. Wchodzi ekipa z cateringu. Zabierają wózki i pojemniki z zawartością zużytą i ładują wózki z posiłkami na lot powrotny. Do tego wymiana napojów i wózków z talerzami, szklankami i kieliszkami na użytek pierwszej klasy. To samo dzieje się z tyłu samolotu, gdzie wymienia się wózki z pożywieniem dla klasy ekonomicznej.

10:48 Ekipa sprzątająca wychodzi. Catering ciągle się ładuje. Pracownik lotniska ponagla szefową "Musimy zacząć boarding! Odlot za pół godziny!" Przeszukujemy samolot tym razem w poszukiwaniu czegokolwiek, co tam być nie powinno. Nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś terrorysta się dopisze do grupy sprzątającej i zostawi nam jakąś wybuchową niespodziankę pod siedzeniem albo w toalecie.

10:49 Szefowa pod naciskiem pracownika z lotniska nas pospiesza "Pasażerowie czekają!"

10:50 Sprawdzanie skończone, dajemy sygnał szefowej, a ta pracownikowi lotniska. Stewardessy odpowiedzialne za galley sprawdzają z pracownikiem z cateringu, czy załadowano odpowiednie ilości. Następnie ostatnie spojrzenie w lusterko, poprawa fryzury i szminki.

10:52 Wchodzą pierwsi pasażerowie. Przejście szybko się blokuje, bo pasażer z dziesiątego rzędu nie spieszy się ze wsadzeniem walizki do schowka, zostawiając ją na środku. Stewardessy ingerują i jednocześnie pomagają układać bagaż. Nie każdemu przychodzi do głowy, że dwie walizki ułożone w poprzek zajmują miejsce trzech. Nie raz już miałam sytuacje, kiedy trzeba było bagaż z kabiny przeładowywać do cargo, bo walizka była zbyt duża (co teoretycznie pracownicy lotniska powinni wychwycić wcześniej. Nie na darmo określone są maksymalne wymiary bagażu podręcznego). W pierwszej klasie każdy dostaje indywidualnie drinka powitalnego (świeżo wyciskany sok pomarańczowy, mięta z limonką, szampan, co tylko dusza zapragnie), gorący ręczniczek do odświeżenia rąk, czy twarzy oraz gazetę. Następnie serwowana jest kawa po arabsku i daktyle.

11:04 Na pokładzie już są prawie wszyscy. Brakuje dwóch pasażerów. Przeszli przez check-in, ale nie dotarli jeszcze do samolotu. Na pewno są gdzieś na lotnisku.

11:05 Nadal ich nie ma. Na lotnisku próbują ich wywołać przez głośniki. Może jak usłyszą swoje nazwisko, to się pospieszą. Jeśli się nie znajdą, trzeba będzie w cargo odszukać ich bagaż i wyładować, a to już wiąże się z opóźnieniem lotu.

11:07 Wchodzi ostatnia para, obładowana zakupami z bezcłowego i jak gdyby nigdy nic udają się na swoje miejsce.

11:09 Wszystko załatwione, papiery podpisane, zamykamy drzwi. W klasie ekonomicznej zaczynamy poczęstunek powitalny (cukierki i chusteczki odświeżające), jednocześnie szykując kabinę do odlotu. "Proszę zapiąć pasy, siedzenie wyprostowane, stolik zamknięty, proszę wyłączyć telefon", itd. Na monitorach wyświetlane jest wideo z zasadami bezpieczeństwa. Samolot kołuje na pas startowy.

11:14 Dostajemy sygnał od kapitana, że za chwilę ruszamy. Szefowa daje znak, wszystkie stewardessy siadają.

11:16 Samolot na pasie startowym przyspiesza... 5 sekund... 10... 20... 30... wzbijamy się w powietrze...



6 komentarzy:

  1. niesamowite :-) czuć w tym wszystkim Twoją pasję, mam nadzieję, że przez kolejnych 50 lat dalej będziesz prowadziła bloga. Wiadomo....że po tych 50 -u latach.... to już raczej będą "wspomnienia stewardessy" albo wspomnienia ....no i tu zależy co w dalszej częsci swojego życia będziesz robiła...oby wszystkie Twoje cele i marzenia się spełniły. Dziękuje za super blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy bardzo!! Rewelacja.
    A tak z czystej ciekawości - jak ''pierwsze pięć punktów'' mają się do np. LHR czy PEK...?? :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie nic się nie zmienia, nie zależnie od destynacji. Różnica jest taka, że po zebraniu rzeczy znalezionych i wypełnieniu papierkowej roboty przez szefową, udajemy się na lotnisko, a stamdąd do hotelu. W tym samym czasie samolot przejmuje załoga, której pobyt w danym miejscu się skończył. Samolot tak czy siak wraca do Kataru po około godzinie, ale z inną, wypoczętą załogą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jak Twoje opisy kołowań samolotów, lądowań, wzbicia się w powietrze itd pięknie, realistycznie brzmią <3 Aż chce się czytać :))


    http://maszynyokiemdziewczyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kwiecień - lot z Rzymu do Berlina. Po wyjściu z samolotu olśnienie: zostawiłam tel w kieszeni siedzenia. Odwrotu nie było więc błyskawiczne zgłoszenie do biura rzeczy zagubionych gdzie dokładnie ten tel jest (terminal Schonefeld znany jak własna kieszeń a poza tym niewielki więc zajęło to mało czasu). Po 15 min odpowiedź: nic nie znaleziono:) Po 2 godzinach jeszcze raz na wszelki wypadek pytanie czy na pewno nic nie znaleziono. Nic. A ja mam 100% pewność, że tam go zostawiłam. Z lektury forów turystycznych wynika, że obsługa praktycznie nigdy nic nie znajduje. Nazywając rzeczy po imieniu trzeba powiedzieć, że niestety złodziei nie brakuje nigdzie :(

    OdpowiedzUsuń
  6. i znowu na 5 min pojawiłam się na pokładzie samolotu, szukając rzeczy zgubionych, zmieniając pokrycia zagłówków i poszewek poduszek.. :)

    super :)

    OdpowiedzUsuń