obraz

obraz

środa, 4 marca 2015

Leniwy Katar

Pogoda - bardzo wygodna wymówka na zły nastrój, senność, ból głowy i różne inne dolegliwości. Zwłaszcza wśród Polaków. Jak nie wiemy na co zrzucić winę, to na pewno będzie pogoda. Tu w Katarze pogoda też może być wymówką pewnego ciekawego zjawiska.

Zrozumiałe, że w lecie, kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 40 stopni, każdy spędza pod gołym niebem jak najmniej czasu. Zazwyczaj jest to pokonanie kilku metrów między domem a samochodem, a później samochodem a biurem / centrum handlowym / szkołą. Ale kiedy zaczęłam więcej jeździć samochodem po mieście ze swoim partnerem, rezygnując przy tym z usług taksówek, okazało się, że z klimatyzowanego auta wysiada się  rzadziej, niż mi się wydawało.

1) Fast Food, Karak.
Jeśli chcecie porozmawiać o zdrowym odżywianiu, to nie ze mną. Tak jak staram się jeść konkretne posiłki, zawierające witaminy, wartości odżywcze i inne cuda Matki Natury, tak raz na jakiś czas po prostu lubię zjeść niezdrowego, tuczącego hamburgera (najlepsze są w USA, sos aż spływa po bokach). Tak samo, jak spora część otyłej katarskiej społeczności. Dlatego często wieczorami przed małymi restauracjami z amerykańskim jedzeniem (żeby nie wymieniać z nazwy), przed tureckimi shawarmami, kebabami tworzą się kolejki... samochodów. Kierowcy nie ruszając się z fotela trąbią i czekają, aż pracownik podejdzie z menu. Leniwie opuszczają szybę samochodu, składają zamówienie i czekają, aż jedzenie zostanie dostarczone w papierowej torbie na wynos. Płacą w ten sam sposób, czekają na resztę i odjeżdżają. Ciężko było mi się do tego na początku przyzwyczaić, bo wyjście z samochodu, zamówienie przy kasie i czekanie na miejscu w żaden sposób nie uwłacza mojej godności. Mało tego, dlaczego mam komuś dokładać pracy, skoro mam zdrowe nogi i mogę iść sama. Ale z czasem nauczyłam się, że taki jest tu po prostu zwyczaj. Poza tym w każdej chwili może zajść potrzeba przestawienia samochodu, więc nie należy go opuszczać. Takie fast foody najczęściej znajdują się przy stacjach benzynowych albo przy zatłoczonych, często uczęszczanych ulicach, gdzie nie ma miejsca na duże parkingi. Zatrzymuje się więc tam, gdzie widać wolny kawałek chodnika i gdzie ewentualnie  nie blokuje się ruchu ulicznego (choć i to często się zdarza). To samo dzieje się przy miejscach takich jak Tea Time, gdzie sprzedaje się karak, mocną i słodką herbatę z mlekiem i przyprawami, która jest w Katarze bardzo popularna, choć tak naprawdę pochodzi z Indii. Wieczorami masa samochodów przewija się tędy, zamawiając po kubeczku herbaty, która kosztuje 1 katarskiego riala (=1zł). Napój ten pokochałam i ja, więc jestem częstym gościem tego miejsca. Oczywiście nigdy nie opuszczając samochodu.



2) Stacja benzynowa.
Jestem kierowcą od 19 roku życia, więc i stacje benzynowe nie są mi obce. Samoobsługowe, bezobsługowe i te, gdzie pracownicy chętnie pomagają tankować, a ja mogę spokojnie udać się do środka, by uiścić opłatę. Nie tutaj. Tutaj nawet rzadko kiedy się wyłącza silnik przy tankowaniu! Tylko szyba kierowcy zjeżdża w dół, pada hasło "My friend, full, super" i tyle. Za pełny 70-litrowy zbiornik Mitsubishi Pajero płacimy 65 QR (przy dzisiejszym przeliczniku to tyle samo w złotówkach) pracownikowi do ręki i odjeżdżamy. A gdzie tam jakieś paragony, gdzie faktury! Kto by się tym przejmował. A potem zdarzają się sytuacje, jak ta, w Arabii Saudyjskiej: (jeśli film się nie wyświetla, proszę kliknąć tutaj)







3) Sklep spożywczy.
Małe sklepiki wciśnięte gdzieś pomiędzy fryzjera, a pralnię chemiczną, w środku zaledwie kilka półek, ale wszystkie podstawowe produkty są. Sprzedawcy wychodzą wezwani klaksonem, wysłuchują czego trzeba, po chwili wracają z torbą plastikową z zakupami. Woda, batonik, doładowanie komórki, warzywa, owoce, mleko, papierosy, proszek do prania, pusta płyta CD, itp. Oczywiście nie robimy tu wielkich zakupów, zaopatrujących lodówkę na cały tydzień. Takie zakupy załatwia się w hipermarketach. Tu najczęściej ludzie podjeżdżają po jeden lub dwa drobiazgi, zostawiając przy tym kilka QR napiwku dzielnym Nepalczykom, czy Hindusom, którzy (podobno) pracują po kilkanaście godzin dziennie.


4) Bankomat.
Tak jak się przyzwyczaiłam do wyżej wymienionych rzeczy, tak bankomat był dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Większość maszyn oznaczonych międzynarodowym ATM (Automated Teller Machine) umiejscowionych jest w pomieszczeniach z klimatyzacją - bankach, supermarketach, biurowcach, itp. Ale niektóre z nich stoją na zewnątrz, na przykład na parkingach. Rozmieszczenie ekranu, przycisków oraz magicznego otworu, z którego wychodzi gotówka jest tak ułożone, że wszystko można załatwić sięgając ręką z okna samochodu. 




Dlaczego tak się dzieje? Lenistwo? Nie, to pogoda. To na pewno ta pogoda...




8 komentarzy:

  1. ...pogoda jest dla bogaczy...;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, jak zwykle zresztą. A co się stało w Arabii Saudyjskiej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie... Co z tą Arabią Saudyjską?

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jakichś przyczyn zniknął mi filmik z sytuacją w Arabii Saudyjskiej, ale już jest na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze dobrze się czyta :) I między innymi dzięki Twoim postom wiem, że nie chciałabym tam nigdy mieszkać. Choćby nie wiem ile było plusów to pogoda i pustynny, piaszczysty, suchy krajobraz skutecznie mnie odrzucają. Pomijając inne kwestie takie jak mentalność, obyczaje, kultura.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  7. w październiku w Polsce będzie Chris Botti

    OdpowiedzUsuń
  8. buuuu kiedy nowy wpis.... :)

    OdpowiedzUsuń