... a właściwie w powietrze! Urlop się skończył, tyle
się na niego czekało i tak szybko minął! Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili
mi swój czas i przepraszam, że nie udało się z wszystkimi odwiedzić. Czasu
zawsze jest za mało. I chociaż z jednej strony posiedziało by się jeszcze w
Polsce, to z drugiej – przygoda woła! Trochę już mi zaczęło brakować mojej
katarskiej codzienności, która przecież jest tak zróżnicowana. Zaczęłam rozróżniać dni tygodnia, nawet wiedziałam, że jest weekend! To już znak, że trzeba wracać do pracy ;) Na „dzień dobry”
po urlopie zmienili mi SBY na wypad do Baku w Azerbejdżanie, które od
razu skojarzyło mi się z „Przedwiośniem” Żeromskiego (cóż, w końcu jestem córką
polonistki) i do Tbilisi w Gruzji, przy czym nocleg mamy właśnie w Gruzji.
Natomiast urlop w
Polsce był bardzo udany! Za krótki, ale udany, z rodziną i przyjaciółmi. I po
raz pierwszy chyba chodziłam po Krakowie jak turysta, klikając co chwilę zdjęcia.
Ale to głównie dlatego, żeby pokazać koleżankom w Doha, jaki piękny jest Kraków.
Krakowski magnes już gości na mojej lodówce. Wydałam na niego kupę kasy, ale
musiał być idealny. Z kim miałam okazję porozmawiać trochę dłużej, ten
dowiedział się trochę więcej o mojej pracy. Chociaż nadal są tacy, który
uważają, że moja praca polega na kelnerowaniu w samolocie i tyle. No cóż, nie
będę nikogo wyprowadzać z błędu, każdy ma prawo do swojej opinii...
Polska nie
przestanie mnie nigdy zadziwiać. Kiedy byłam w Warszawie jeden dzień, już na
Dworcu Centralnym przywitał mnie szyld „Dubaj Kebab – dania śródziemnomorskie”.
Hmm, po pierwsze, co ma Dubaj do kebaba?! A po drugie, co ma cała reszta do kuchni
śródziemnomorskiej! :D Dlatego cieszę się, że mój blog skłania ludzi do
zajrzenia w mapę od czasu do czasu. Jak widać, nie jednemu by się to przydało
;)
Przyleciałam do
Doha, a tu burza! I to taka z deszczem i piorunami! No tego to jeszcze tutaj
nie widziałam. Następnego dnia wszędzie ogromne kałuże, bo nasz piach pustynny
nie jest przyzwyczajony do wchłaniania takiej ilości wody. Ba, w ogóle nie jest
przyzwyczajony do wchłaniania wody! Cały dzień spędziłam na sprzątaniu
mieszkania, bo nazbierała się spora warstwa kurzu (moja współlokatorka też była
na urlopie). Wieczorem spotkanie z koleżankami i ostatnie chwile lenistwa.
Jutro rano pobudka o 5.00.
Okazuje się, że
mojego bloga czyta więcej osób, niż myślałam. Co prawda widzę, ile jest codziennie
wejść na stronę, ale podczas pobytu w Polsce dotarło do mnie kilka miłych
opinii i informacji kto i jak często czyta. Jeszcze bardziej mnie to podbudowało.
Cieszę się, że Wam się podoba, bo przecież dla Was piszę.
Kraków, marzec 2012 |
Sól zwieziona do Doha czy za ciężka? :D tak się cieszę, że mogliśmy zobaczyć się chociaż na chwile ;) ten cały katarski dream stał się jeszcze bardziej realny! tęskniłam też za Tobą tu, czas pakować wirtualne walizki i w świat!
OdpowiedzUsuń