Ależ mi zrobili misz masz w lipcu. Grafik zmieniał mi się każdego dnia. Głównie przez moje oparzenie i niewiadomą sytuację: pozwolić jej latać, czy nie? Aż muszę wkleić zdjęcie, bo to już przechodzi wszelkie pojęcie. Nad tym niewielkim oparzeniem wczoraj rano obradowały dwie mądre głowy z odpowiedniego działu w biurze, zastanawiając się, czy puścić mnie do Filipin, czy też może będę siała zgorszenie wśród pasażerów, kiedy spojrzą na moją rękę. W efekcie panie stwierdziły, że mogę próbować to zakryć kosmetykami. Ale jak mi się nie uda, no to trudno, usuną mnie z listy załogi na godzinę przed lotem, co jest najgorszą z opcji i jest wpisywane do mojej teczki grubym, czerwonym flamastrem. Oczywiście, że nie będę ryzykować. Siedziałam już w Doha 7 dni, posiedzę jeszcze dwa...
Po takim lipcu zasługuję na dobry sierpień ;) I oto pojawił się dziś nowy grafik. Nie sprawdziła się moja teoria, że na niektóre loty trzeba swoje w kolejce odczekać. Udało mi się dostać lot do Houston za pierwszym strzałem! Dostałam też Kilimandżaro! Ale tu czuję się trochę oszukana, bo początkowo poszła (oficjalna!) informacja, że lot ten jest połączony z lotem do Nairobi, przy czym nocujemy pod Kilimandżaro. A tymczasem nie ma Nairobi w Kenii, jest Dar Es Salaam w Tanzanii i tam właśnie mamy nocleg. Do Kilimandżaro podrzucimy tylko pasażerów i wracamy do Tanzanii. No nic, będę strzelać fotki z samolotu.
W sierpniu uda się też zaliczyć Europę, a konkretnie Hiszpanię i kilka krótkich lotów na Bliskim Wschodzie z powrotem tego samego dnia. O czymś zapominam? A tak! Trening na kolejną maszynę: Airbus A340. Ten samolot o długim nosie i czterech silnikach będzie mógł mnie zabrać w końcu do Paryża :)
A oto i grafik na sierpień w całej swojej okazałości:
01-02 - Dar Es Salam - Kilimandżaro - Dar Es Salam, Tanzania
03-05 - OFF
06/07 - Maskat, Oman,
08-09 - Madryt, Hiszpania
10-11 - OFF
12-15 - SBY
16-17 - OFF
18 - Bejrut, Liban
19/20 - Rijad, Arabia Saudyjska
21 - Szkolenie Airbus A340
22-23 - SBY
24 - Dubaj, UEA
25-26 - OFF
27-29 - Houston, USA
30-31 - OFF
I na koniec jeden z moich ulubieńców - Dean Martin. Panie i Panowie, proszę zapiąć pasy, lecimy do Houston!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz