obraz

obraz

czwartek, 5 lipca 2012

Gdzieś pomiędzy lotami

Wiza do Stanów już w paszporcie. A teraz pewnie przyjdzie mi poczekać parę miesięcy, aż uraczą mnie lotem do Ameryki Północnej. Nauczona doświadczeniem z Brazylią - nie będę obstawiać lotów do Stanów. Jak dadzą, to dadzą.

Ale swoje trzeba było odstać w kolejkach po wizę. Myślałam, że z wizą pracowniczą idzie szybciej. Bo wiadomo, jaki jest cel, firma zajęła się wszystkimi formalnościami, takimi jak udokumentowanie moich zarobków, opłaty urzędowe i inne potwierdzenia. Ja musiałam tylko wypełnić formularz i odpowiedzieć na pytania typu "Czy zamierzasz propagować nierząd i prostytucję na terenie Stanów Zjednoczonych" albo "Czy należysz do jakiejś organizacji terrorystycznej". Brakowało jeszcze tylko "Jeśli tak, to jakiej" ;). Przy czym przed ankietą była prośba o szczere odpowiedzi. :D

Od połowy lipca Qatar Airways rozpoczyna loty w kolejne miejsce w Afryce, do którego chociaż raz muszę lecieć - Kilimandżaro. To nawet nie miejscowość. Niemalże u stóp góry Kilimandżaro jest sobie lotnisko o tej samej nazwie. I pomimo tego, że pobyt tam będziemy mieli jedynie 18-godzinny i pewnie w jakiejś niewielkiej pobliskiej miejscowości, to chyba warto. Do października mają otworzyć jeszcze połączenia do Mombasy w Kenii, Maputo w Mozambiku i Yangon w Birmie. A o Warszawie cisza....

Wróciłam dziś z Pakistanu. Normalny dzień w pracy, spokojny lot, pasażerowie grzeczni, pomimo tego, że mieli powód do zdenerwowania. Lot miał spore opóźnienie, bo najpierw czekaliśmy godzinę na kilkunastu pasażerów, przylatujących z innej części świata, a potem kolejne pół godziny na ich bagaże. Do tego zatrzęsienie dzieci na tej trasie - w jedną stronę było ich 32, z powrotem 24. I nie myślcie, że wszystkie grzecznie spały. W takich momentach jestem wdzięczna CS za przypisanie mnie po raz n-ty do kuchni.

Do siebie dotarłam o godzinie 8 rano i oczywiście po szybkim prysznicu od razu położyłam się spać. Za oknem tylko gwizdało i świstało, ale trochę większy niż zwykle wiatr nie wzbudził we mnie żadnych podejrzeń. Co prawda dość mocno nami bujało na boki przy lądowaniu, ale myślałam, że może to pilot ma jakiś gorszy dzień ;) Wstałam po 10 godzinach błogiego snu, bo o 23.00 znowu do pracy, sprawdzam sobie wiadomości i okazuje się, że przez Doha przeszła dziś wielka burza piaskowa. Jedna z autostrad była nawet zamknięta przez jakiś czas, ze względu na niską widoczność. Z budynków odpadały elementy konstrukcyjne, łamały się drzewa (tak, mamy drzewa w Doha), a na moim biurku, które stoi zaraz pod oknem, pojawiła się cienka warstwa białego pyłu. No i zwiało mi z parapetu cytrynę, którą suszyłam sobie do kolekcji..

(zdjęcia ze strony Doha News)







1 komentarz:

  1. Stany brzmią cudownie, znając QA mocno prawdopodobne, że dostaniesz taki lot w najmniej oczekiwanym momencie ;D

    ps. Twoja mapa podróży na dole strony jest coraz bardziej imponująca :)

    OdpowiedzUsuń