Wczoraj minął dokładnie rok, od kiedy przyleciałam do Kataru. Odważyłam się zmienić całe swoje otoczenie. I to nie na inne miasto polskie, tak jak to zrobiłam 9 lat temu. Tym razem poszłam po bandzie ;) Następna przeprowadzka będzie chyba na Księżyc ;)
A tak na serio, to dobrze mi się tu żyje. Oczywiście, bywają lepsze i gorsze dni, ale tak na teraz, to jest dobre rozwiązanie. Do wszystkich zasad, nakazów i zakazów już się przyzwyczaiłam. Z resztą nigdy nie byłam typem buntownika, więc nie miałam z tym problemu. Przede mną jeszcze dwa lata kontraktu, a później się zobaczy. A na razie chętnie udzielam rad i wskazówek osobom wybierającym się do Kataru, ktore są zagubione, wystraszone, a jednocześnie ciekawe, tak jak ja rok temu.
Doha |
Mam za sobą 196 lotów (!) i jeśli mnie jutro nigdzie nie wyciągną ze SBY, to powrót z Houston będzie moim dwusetnym lotem!
Prawie 791 godzin w powietrzu! W przeliczeniu na dni, to ponad miesiąc..
Ale najważniejszym punktem ze wszystkich statystyk jest ten, że na koncie mam tyle samo lądowań, co startów! :)) Oby tak dalej :)
Katar świętował dziś razem ze mną:
Tylko powód świętowania był trochę inny ;) Dziś był ostatni dzień EID, czyli trzydniowej balangi na zakończenie Ramadanu. Oczywiście ja grzecznie siedziałam w domu, ale tylko dlatego, że miałam przed sobą szkolenie na Airbusa 340 :) O samym szkoleniu pisać nie będę, bo było nudne, jak flaki z olejem. Ale swoje trzeba było odsiedzieć, napisać test i załatwione, kolejna maszyna dopisana do mojej Competency Card. Teraz odliczam godziny do pojawienia się nowego grafika. Ciekawe, co mi dadzą na wrzesień..
ten rok minął tak szybko, jak z bicza strzelił! :) oby kolejne też tak samo..
OdpowiedzUsuńfajnie, gdyby usa było Twoim 200 lotem, to tak fajnie by brzmiało ;D
a co do września.. obstawiam seszele ;D