obraz

obraz

niedziela, 19 sierpnia 2012

Niecny plan urlopowy

Po ostatnim locie z Madrytu miałam tylko kilka godzin na odpoczynek, przepakowanie walizki i powrót na lotnisko. Tym razem w charakterze pasażera.

Jak to? Ano tak to! W grafiku miałam dwa dni wolne, 4 dni SBY i kolejne 2 dni wolnego. Postanowiłam więc spróbować szczęścia i zamienić owe SBY na zaległe dni urlopowe. Razem daje to 8 dni, więc już śmiało można do Polski śmigać. Nie było lekko. Pomimo tego, że przygotowania zaczęły się ponad tydzień wcześniej, przez biurokrację i metodę spychologii, która działa również w biurach katarskich ("Jak to odesłali cię tutaj?! Przecież to się załatwia u nich!"), wszystko rozwiązało się w ostatniej chwili.

O całym planie wyjazdu do Polski wiedziała tylko jedna osoba, która zadbała o to, żeby usnuta przeze mnie intryga brzmiała i wyglądała realistycznie. Wszystko poszło idealnie! Rodzina dowiedziała się o moim przyjeździe widząc mnie na progu swojego domu :) Miny - BEZCENNE :)))

Od razu przepraszam wszystkich znajomych, którym nie dałam znać, że jestem, ale ten urlop był wyjątkowo intensywny i wyłącznie rodzinny. Spędziłam 2 dni w Krakowie, 2 dni w Gdyni i 3 dni w podróży ;) Ale warto było!


Pogoda może nie była taka, jak się spodziewałam, ale z takiego polskiego lata też się można cieszyć ;) Zamoczyłam nogi w Morzu Bałtyckim, które swoim urokiem i dostojnością nastraja znakomicie, zwłaszcza przy wietrznej pogodzie.

Zostawiłam w kraju swojego laptopa, bo karta graficzna postanowiła mi się zbuntować, a jakoś nie ufam katarskim serwisom ;) Przy dobrych wiatrach notebook doleci do mnie we wrześniu, więc do tego czasu mogę mieć utrudnione pisanie postów, czy wrzucanie zdjęć na bloga. Dlatego proszę o wyrozumiałość, jeśli znajdziecie jakieś literówki. W końcu nie tak łatwo mapisać całą notatkę na telefonie, co właśnie robię w tej chwili ;) Postaram się jednak pisać na bieżąco, żeby "dziury" w blogu nie było.

Obecnie jestem już po locie do Bejrutu. Pierwsze loty po urlopie zawsze są miłe. Człowiek wypoczęty i naładowany energią.

Loty do Bejrutu w Libanie nie należą do najtrudniejszych, z tego co słyszałam. Owszem, Libańczycy lubią się napić, ale ponieważ cały czas trwa Ramadan, nie mieliśmy żadnego alkoholu na pokładzie (to się tyczy wszystkich lotów na Bliskim Wschodzie). Załoga - rewelacja! Dziewczyny z Chin i Tajwanu i chłopak z Portugalii. Pracowało się lekko i przyjemnie! Do tego ubaw po pachy w wolnych chwilach. Tak to jest, kiedy się trafia na kogoś z takim samym poczuciem humoru. Jeden z pasażerów z Libanu rozpoznał moje polskie rysy, bo ma żonę Polkę i zachęcał mnie do zarejestrowania się w ambasadzie polskiej w Doha. I chyba w końcu to zrobię. Ponoć Polacy spotykają się na różne święta i okazje w swoim gronie i spędzają razem czas. Już rok siedzę na arabskiej ziemi, więc czas najwyższy powiększyć oficjalne statystyki, które ambasada na prwno prowadzi.

3 komentarze:

  1. Zapomniałas napisać, że od grudnia qatar do Warszawy lata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, bo to w następnej notatce miało być ;) I proszę mi tu spoilerów nie robić, Anonimie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. urlop był niespodziewany ale za to jaki przyjemny! :) fajnie było się znów zobaczyć i tym razem nie na 15 min na lotnisku.

    do zobaczenia jeszcze gdzieś w świecie! :)

    OdpowiedzUsuń