Jak już nie raz wspominałam, ostatnimi czasy stand by to żadna frajda. Dlatego też byłam bardzo niezadowolona, kiedy końcówka mojego listopadowego grafiku uległa zmianie. W ostatniej chwili zmieniono samolot, który miał lecieć do Brukseli na taki z inną konfiguracją miejsc. Tym samym zmieniła się ilość wymaganych członków załogi. W takich sytuacjach, kiedy okazuje się, że potrzeba 4, a nie 6 stewardess w biznes klasie, dwie o najniższym stażu w tej klasie są odsyłane do domu. Jako że ja jestem dopiero 3 miesiące po awansie, stałam się jednym z tych dwóch szczęśliwców. W grafiku moje BRU zmieniło się na SBY, co niewątpliwie oznaczało siedzenie w domu. I już nie przyjdzie mi kupić Belgijskiej czekolady na święta. Od grudnia trasę tą przejmuje "Dreamliner Cudowny". Nutka sarkazmu nie przypadkowa. Maszyna ta przejęła już sporo tras do miast europejskich, takich jak Sztokholm, Kopenhaga, Oslo, Frankfurt, Monachium, Zurych, a od przyszłego roku także i Edynburg w Szkocji. Miasta, w których zawsze ładowałam sobie baterie europejską kulturą i klimatem. Raz na jakiś czas po prostu trzeba odpocząć od gorąca bliskiego wschodu, islamskiej kultury dookoła, którą z szacunku trzeba tolerować (żeby nie powiedzieć "podporządkować się"). Ucieczka na Daleki Wschód nie pomaga. Duchota i wilgotność powietrza, chińszczyzna i smog i wszystkie twarze napotkane na ulicy takie inne... Europa - tu czuję się jak u siebie. Tu można pospacerować po mieście, robiąc przerwę na kawę w jednej z lokalnych kawiarni, nie czując na sobie wzroku wszystkich dookoła tylko dlatego, że nie wygląda się, jak "lokalni".
Tak właśnie brak szkolenia na Boeinga 787 (co nie jest moim wyborem), zamyka mi wrota do sporej części Europy. Kilka pozostałych miast (Warszawa, Berlin, Budapeszt, Sofia, Wiedeń, Wenecja) też mam zamknięte na kilka następnych miesięcy, a to przez połączenie małego samolotu, który tam lata (Airbus A320/321), co oznacza jedną stewardessę (poza szefową CSD) w biznes klasie i serwisu, który wykonujemy, a na który owa jedna stewardessa musi mieć dodatkowe szkolenie. Na to szkolenie z kolei czeka się około roku od awansu do biznes klasy. Procedury, procedury..
Wracając do mojego przymusowego siedzenia w domu, zamiast spacerowania po ulicach Brukseli z belgijskim waflem z bitą śmietaną. Akurat zbiegło się to z wymianą kabli telefonicznych w naszym budynku. Panowie, powiedzmy z tutejszej telekomunikacji grzebali w ścianie trzy godziny, efektem czego ma być lepsza jakość rozmów i połączenia internetowego. Jednak najbardziej widocznym efektem w moim mieszkaniu było brak sygnału tv. I tak naprawiają to od ponad 5 dni, przychodząc codziennie na 15 minut z niby to nowym rozwiązaniem, które nic nie daje. No to co tu można robić, kiedy trzeba siedzieć w domu i nie można obejrzeć nawet wiadomości? Tak oto zaczęłam oglądać serial "Dr House". Sezon 1, odcinek 1.
Może napiszę w końcu coś konkretnego, bo jak na razie to rozprawiam o niczym. Ukazał się grafik na grudzień. Wiadomo, że w tym miesiącu każdy na niego czeka z podwójną ciekawością. Gdzie będę na Święta? A co będę robić w Sylwestra? Miałam zaplanowane kilka dni urlopu w połowie grudnia, ale firma postanowiła mi zrobić niespodziankę i dać mi cztery dni wolnego na same Święta. I chwała im za to! Rok temu święta spędziłam na pokładzie samolotu do Sudanu i z powrotem. Dwa lata temu w Hong Kongu. W tym roku w końcu będę miała Święta z prawdziwego zdarzenia. Do tego Nowy Jork przed samym wyjazdem do Polski - to miasto podczas Świąt ma niesamowitą atmosferę. Zadowolenie z grudnia jest na poziomie satysfakcjonującym. Nawet ostatnie dni 5 dni z uroczym kodem SBY mi nie przeszkadza.
Grudzień
01-03 - Jakarta, Indonezja
04-06 - Kalkuta, Indie
07-10 - wolne
11-12 - Algier, Algieria
13-15 - Bangkok, Tajlandia
16-19 - wolne
20-22 - Nowy Jork, USA
23-26 - święta w Polsce :)))
27-31 - SBY