obraz

obraz

wtorek, 25 lutego 2014

Życie na stand by



Miałam jechać na urlop do Polski. Prosta rzecz, bezpośrednie połączenie Doha - Warszawa, 5:30h i już jestem w Polsce. Wszystko zaplanowane, walizka spakowana, rejestracja online zrobiona. Przyjeżdżam na lotnisko katarskie i czekam. Jak już nie raz wspominałam, urokiem moich zniżkowych biletów jest to, że są to tzw bilety stand by, czyli nie do końca potwierdzone. Wolnych miejsc w samolocie było 6. Pracowników chętnych na te miejsca - 7. W takich przypadkach liczy się staż pracy i rodzaj kupionego biletu. Akurat cała oczekująca siódemka miała ten sam rodzaj biletu, a ja byłam najstarsza stażem, więc byłam pierwsza na liście do wejścia na pokład. Oczekiwanie na potwierdzenie było więc formalnością. Tak mi się przynajmniej wydawało. Dostałam jednak wiadomość, że status mojego biletu zmienił się na stand by. Czekałam więc cierpliwie na rozwój sytuacji. Okazało się niestety, że tego dnia nie polecę. Nie zabiorą na pokład żadnego z pracowników, bo mają limit wagowy. Naładowali czegoś do cargo, napompowali paliwa, żeby im na powrót starczyło, nie wiem. W każdym razie samolot poleciał z wolnymi miejscami i beze mnie. Trudno, zdarza się. Próbuję więc następnego dnia. Tym razem prawie 30 miejsc wolnych. Pomyślałam, że nawet jeśli wezmą dodatkowe kilogramy cargo, to chyba i ja się zmieszczę. Na liście 4 prcowników, wszyscy mają status stand by. I kolejne godziny przeczekane na lotnisku tylko po to, by usłyszeć, że nikogo nie biorą. Samolot poleciał, 25 miejsc wolnych, a ja zostałam z czerwoną ze złości twarzą w terminalu. Żeby nie tracić kolejnego dnia urlopu, zarezerwowałam bilety z przesiadką w Monachium i Frankfurcie. Na warszawski lot nawet nie próbowałam się dostać. I słusznie, jak się okazało, bo sytuacja z ograniczeniem wagowym do stolicy powtórzyła się i trzeciego dnia. Ale ja już spokojnie sobie siedziałam na pokładzie jednego z naszych Dreamlinerów na trasie do Monachium. Później przesiadka na lot do Polski i można zacząć urlop. Bilet do Frankfurtu anulowałam. Taki urok naszego podróżowania. Teraz szykuję się na powrót do Doha. Mam już spisane wszystkie możliwe połączenia na ten dzień, bilety zarezerwowane na dwa loty, w tym jeden przez Niemcy. Taką drogą, czy inną, dotrę do Kataru na czas.

A w międzyczasie pojawił się grafik na marzec. Szczerze mówiąc nie wywołał we mnie jakichś specjalnych emocji, za chwilę zobaczycie dlaczego. Kiedy leci się do tej samej miejscowości po raz n-ty, główne punkty miasta ma się już zaliczone, niektóre nawet bardzo szczegółowo, to trzeba stanąć na głowie, żeby na kolejny pobyt wymyślić coś nowego i interesującego. Starałam się o Melbourne na 13-16 marca, to by się Grand Prix Formuły 1 zobaczyło na żywo, ale się nie udało. Starałam się o Japonię pod koniec miesiąca, bo wiśnie już powinny wtedy rozkwitać. Wietnam już mi się śni po nocach, tyle razy go obstawiałam w swoich lotach. Ale mówią, że cierpliwość palcem dół wykopie. Czekam więc cierpliwie.

A tymczasem marzec przedstawia się następująco:
01 - OFF
02-04 - Waszyngton, USA
05-08 - OFF
09-10 - trening
11 - Kuwejt
12 - OFF
13-15 - Waszyngton, USA
16-17 - OFF
18-19 - SBY
20-21 - Paryż, Francja
22-25 - OFF
26-29 - SBY
30-01 - Kuala Lumpur, Malezja




15 komentarzy:

  1. Paryż w Marcu będzie przyjemnym początkien wiosny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem Pani stałym czytelnikiem i z niecierpliwością czekałem na marcowy grafik. Jeszcze mocniej zabiło mi serce kiedy zobaczyłem "Kuala Lumpur", bo lecę tam 19.03, myślałem że uda mi się w końcu Panią gdzieś złapać! Ale może następnym razem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak udał się urlop w PL?pozdrawiam. Aajk :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. nareszcie kolejny wpis.. Czekalam z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czego to jest trening?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko odświeżający trening z serwisu, jaki mamy w biznes klasie. Co jakiś czas robią nam takie powtórki, żeby być z wszystkim na bieżąco.

      Usuń
    2. 30 marca jest Grand Prix Malezji w Kuala Lumpur :-) pozdrawiam Artur

      Usuń
    3. No to teraz mam problem. Grand Prix Malezji, czy Jaskinie Batu...

      Usuń
    4. no to wszystko jasne.. skoro nie zdążysz na Grand Prix Malezji to zostają te piękne jaskinie..:-) Pozdrawiam i zazdroszczę - Artur

      Usuń
  6. mam pytanko , wiem ze to bylo gdzies w poprzednich notkach ale nie mam za duzo czasu buszkowac w necie i szukac... jak to było z awansem na biznes klase? Mogłabyś mi podesłac link?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Link do posta o szkoleniu na biznes klasę: http://katar1.blogspot.com/2013/09/zielone-na-dziesiatej.html

      Usuń
  7. Kiedys wspominalas, ze sa u was formularze dla pasazerow dotyczace spostrzezen lotu (czy lot sie podbal, czy nie itp). Dostepne sa dla kazdego pasazera w kieszeni fotela przed nim, czy na zadanie? Kazda linia posiada takowe?

    Pozdrawiam,
    Seba.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspanialy i bardzo ciekawy blog,czytam od wywiadu
    w Onecie i polecam wszystkim znajomym.
    Pozdrawiam Pania goraco!KP

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobrze,że nie uda ci się pojechać na GP do Australii bo bym cię chyba zabiła ;p (moje marzenie) Fajnie,że interesujesz się F1, to takie mało spotykane u kobiet ,pozdrawiam , mam nadzieję,że urlop w Polsce się udał... asia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobno plany są po to, żeby je zmieniać:) Jesteś tego przykładem. O urlop w Polsce nie pytam, bo na pewno był cudowny!! Pozdrawiam i idę czytać co tam w Waszyngtonie:)

    OdpowiedzUsuń