obraz

obraz

środa, 25 marca 2020

The Vessel - miedziany koszyk

Zupełnie przypadkowo natknęłam się na artykuł o The Vessel. Na zdjęciach wyglądało to dziwnie, ale ciekawie. Budynkiem tego nie można nazwać, raczej powiedziałabym, że to konstrukcja. Do tego w Nowym Jorku, w mieście, w którym prawie zawsze mam ochotę poszwendać się po mieście.

Atrakcja jest w miarę nowa, dla zwiedzających otwarto ją w marcu zeszłego roku. Widocznie przyciąga sporo ludzi, bo ilość biletów wydawanych dziennie jest ograniczona. Wstęp jest za darmo, ale trzeba mieć bilet z zarezerwowanym przedziałem czasowym. Na trzy tygodnie przed dniem w którym miałam być w Nowym Jorku, bilety online były już bardzo przebrane - nie każda godzina była dostępna. Miałam do wyboru iść dzień wcześniej wieczorem, tuż po dwunastogodzinnym locie, albo następnego dnia, wyspana, pooglądać sobie konstrukcję z zewnątrz. Wybrałam wieczór z wejściem do środka.


Pech chciał, że akurat tego dnia mój lot był opóźniony o dwie godziny z powodów technicznych. Załoga czekała w samolocie, a pasażerowie w terminalu. Dzień pracy nam się więc znacznie wydłużył. Do tego pasażerowie, którzy wchodzą na pokład już z negatywnym nastawieniem (bo w końcu kto by nie był zły na dwie godziny opóźnienia) są trudniejsi do ogarnięcia. Do hotelu dotarłam wymęczona, ale jeśli chciałam skorzystać z mojego biletu, musiałam się od razu zebrać. Oczywiście mój wewnętrzny leń, który wraz z wiekiem rośnie w siłę, usiadł mi na lewym ramieniu i zaczął namawiać, żeby sobie odpuścić, a zamiast miejskiej wyprawy wskoczyć pod gorący prysznic, a potem zanurzyć się w miękkiej pościeli. Na szczęście jeszcze wiem jak z nim walczyć. Strzepnęłam go szybko z ramienia, żeby przestał mi biadolić do ucha. W końcu specjalnie na tę okazję odkurzyłam swój aparat fotograficzny.

Pojechałam metrem, bo taksówka w Nowym Jorku wieczorową porą, to chyba najgorszy z możliwych wyborów. Mapa Google pokazywała wszystkie ulice od naszego hotelu, aż do dolnego Manhattanu na ciemno czerwony kolor. Kto korzysta z nawigacji, ten wie, co to oznacza. Metro jest (prawie) zawsze niezawodne. Zmęczona i zaspana, ale musiałam iść szybkim krokiem, żeby zmieścić się w przedziale czasowym, wyznaczonym na moim bilecie.

Wieczór był dość pochmurny, drapacze chmur otaczające plac Hyden Garden ginęły gdzieś w chmurach, dodając temu miejscu niezwykłego uroku. Nie mogłam się zdecydować, gdzie kierować swój aparat: na konstrukcję, czy na chmury. Swoją drogą ciekawe, czy najwyższe piętra tych budynków są jeszcze w chmurach, czy już ponad nimi. To dopiero byłby widok..



Co to w ogóle jest ten The Vessel. Ja znałam to słowo, jako "statek" albo "naczynie krwionośne". Na pierwszy rzut oka natomiast skojarzyło mi się to z koszykiem. A co ta konstrukcja Wam przypomina, to już sobie sami odpowiedzcie po obejrzeniu zdjęć. 

46 metrów w górę, 2500 schodów i 154 podesty: całość zaprojektowana przez Thomasa Heatherwicka, jest częścią zagospodarowania przestrzeni projektu Hudson Yards, który składa się z drapaczy chmur z luksusowymi apartamentami, hotelami i miejscami biurowymi (część z nich wciąż w trakcie budowy) oraz centrum handlowego. 

Weszłam do środka i powoli spacerowałam dookoła, wchodząc na coraz to wyższe piętra. Pomimo tego, że hasło "2500 schodów" może przerażać, wchodzenie nie jest wcale męczące. Co kawałek są podesty i tarasy, na których można przystanąć. Dla tych, co nie lubią schodów, jest też winda. 











Widok z góry nie zwalał z nóg, chyba że ktoś lubi sobie popatrzeć na zajezdnię pociągów, albo pooglądać pusty taras pobliskiego hotelu. Ale to nie widoki miały być tu główną atrakcją, a sama konstrukcja. Z którego konta by się nie popatrzyło, zawsze w obiektywie ukazywał się ciekawy układ geometryczny. Symetryczne sześciokąty obrysowane światłem i refleksami niebieskiej poświaty. Zapadał zmrok, a co za tym idzie, światło, którego najbardziej nie lubię przy robieniu zdjęć. Ni to jasno, ni to ciemno. Ale jak ma się ograniczony czas, to nie ma co marudzić. 




11 marca w jednym z pobliskich wieżowców z tej samej inwestycji otwarto taras widokowy The Edge. Taras jest wyjątkowy, bo na wysokości 100 piętra (ok. 345m) i nie znajduje się na dachu. To trójkątna platforma wysunięta z boku budynku. Ma też częściowo szklaną podłogę, więc daje niesamowity widok w dól. Można mieć cały Nowy Jork pod stopami. Na moich zdjęciach widać sam budynek, ale taras jest ukryty wysoko w chmurach. Niestety, nie trafili za bardzo z terminem. Ze względu na sytuację, jaka panuje teraz na świecie, zarówno taras jak i The Vessel zostały zamknięte dla zwiedzających 17 marca. Jak już się sytuacja ustabilizuje i wszystko wróci do normy (albo do stanu zbliżonego do normy), to taras The Edge wpiszę i na moją listę do odwiedzenia.

Budynek ze wspomnianym tarasem widokowym.




A na koniec link do albumu ze wszystkimi zdjęciami z tego dnia.

2 komentarze:

  1. Wow!! Dziękuję za kolejną podróż! Poznałam nowe miejsce - dzięki Tobie. Dobrze, że pokonałaś "doradcę z lewego ramienia", gdyż w ten sposób możemy znowu oglądać fantastyczne miejsca i zadziwiające fotografie. Piękne zdjęcia, świetne ujęcia. :) Dobrze że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę sie ze wróciłaś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń