obraz

obraz

niedziela, 11 grudnia 2011

Lot charytatywny

Wróciłam z Bahrajnu i stwierdziłam, że napiszę krótką notatkę, chociaż tak naprawdę nie ma o czym. Nie ma o czym, bo lot do Bahrajnu trwa 40 minut, a odliczając czas na kołowanie po lotnisku jednym i drugim, samego lotu zostaje... 28 minut. Serwujemy tylko sok pomarańczowy i wodę, nie bawiąc się nawet w nalewanie do kubeczków. Soczki i woda przygotowane są w małych pojemniczkach z otwieranym wieczkiem, jak jogurt. Dostałam pozycję galley managera, jedyna sensowna pozycja dla mnie na dziś (wynikająca z zakatarzonego nosa, zamaskowanego makijażem, ale cały czas cieknącego). Nie było się nawet czym popisać, bo ileż potrzeba do porozkładania kubeczków na tacy? Lot jest na tyle krótki, że nie wyjeżdżamy nawet wózkiem, idziemy z samymi tacami. Mało tego, w jedną stronę na 165 miejsc w klasie ekonomicznej mieliśmy 44 pasażerów, a w drodze powrotnej - 27. Powinni podstawić autobus zamiast airbusa ;) Po lądzie taka podróż to około 520 km, bo trzeba by małe kółko zrobić. Tymczasem samolot ma do pokonania jedynie 126 km.

A dlaczego lot charytatywny? Bo zarabiam na nim tyle, co na taksówkę do centrum handlowego i z powrotem ;)

Ale na szczęście ta trudniejsza część grudnia już za mną. Wszystkie loty z powrotem tego samego dnia, które miałam w tym miesiącu już są odhaczone. Teraz zostały mi same podróże z noclegiem: Austria, Indie, Tanzania, Chiny i Nepal. No i może jakieś świąteczne drobiazgi do mieszkania kupię. Co najmniej drzwi przydałoby się przyozdobić. A może ktoś chętny mi wyśle do Kataru pachnącą jodłę kaukaską w prezencie? ;)

2 komentarze:

  1. dobrze nazwany "lot charytatywny" ... ;P co do notki poniżej, całe szczęście, że ta Twoja służba zdrowia to jest taka przyjemna.. ;) odechciałoby się, gdyby wyglądało to tak jak w Polsce..

    kuruj się ! :) Wiedeń musi być!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog :)Bardzo fajnie się czyta.
    Ale jodełki nie pachną tylko świerki :)

    OdpowiedzUsuń