obraz

obraz

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Co nieco o wrześniu

W tym miesiącu szczegółowy grafik na kolejne cztery tygodnie pojawi się wyjątkowo późno, bo 31 sierpnia. Ale znam już miejsca, do których polecę. To może znów zacznę śpiewająco :) Ostatnio z piosenką pomagał mi Dean Martin, tym razem młody Frank Sinatra, Gene Kelly i Jules Munshin:



Kolejne miasto Stanów Zjednoczonych do odkrycia :) Czasu co prawda nie będę miała za wiele, ale nie ma na co narzekać. Ile się da, tyle zobaczę. Nasz hotel jest usytuowany daleko od miasta, bo na Long Island (jeśli ktoś oglądał serial "Jak poznałem waszą matkę", to wie, o czym mówię), ale w cale mi to nie przeszkodzi. Jak już mam podbijać Stany, to z grubej rury. Po Nowym Jorku przyjdzie czas na Waszyngton. Też jest zaplanowany na wrzesień. 

Niestety nie dostałam Seszeli, jak przewidywała Gosia. Ale spokojnie, wyspy mi nie uciekną, poza tym ciągle czekam na informację, gdzie szukać tajemniczego dziadka seszelskiego, który codziennie łowi dwie ośmiornice!

Mam też przed sobą wizytę w Londynie. Jest tam kolejna misja do spełnienia, o której na razie cicho sza! Będzie też lot do Incheon w Korei Południowej. Bardzo dobrze, bo już wiele razy się o niego starałam. Jest tylko jedno "ale". Lot trwa 10 godzin i nie mamy podczas niego odpoczynku, tak jak na przyklad w lotach do USA, czy Australii. Mam nadzieję, że będę miała siły, żeby coś na miejscu zobaczyć. 

Oczywiście nie może być miesiąca bez lotów turnaround. W tym miesiącu dostałam Dubaj, Kuwejt i Rijad w Arabii Saudyjskiej. Ale ze wszystkich lotów turnaround te akurat lubię. Leci się godzinkę, serwujemy ciepłe sandwiche i sok, więc nie ma całej tej zabawy z posiłkami na tacy dla każdego, arabscy pasażerowie może i zadzierają wysoko nosa, ale w porównaniu i innymi narodowościami są naprawdę w porządku. Zdecydowanie wolę te loty, niż np. Indie, Kair, czy jakiś inny Bangladesz. I teraz tylko trzymać kciuki, żeby do tego 31 sierpnia nikt tam w biurze zdania nie zmienił i żeby mój grafik wyglądał tak, jak wygląda.

Na razie to tyle odnośnie grafiku, dokładne daty będą za kilka dni. A tymczasem podczas dni wolnych wybrałam się do MIA Park w Doha. Miejsce, o którym jeszcze mało kto wie, bo zostało otwarte kilka miesięcy temu. I na dowód tego, że u nas też jest zielono, wrzucam kilka zdjęć:











2 komentarze:

  1. Ach, piękne jet życie cabin crew ;) Dużo zwiedzasz ale i dużo musisz się narobić. Jest jest pewne - co zobaczysz, to Twoje;)
    1 września jade do Wawy na Open Day i się bardzo boje. Czy mogę się z Tobą jakoś skontaktować na priv?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, pisz śmiało na martyna8484@gmail.com I nie stresuj się za dużo ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń